Co tu znajdziesz

niedziela, 24 sierpnia 2014

Menningarnót, there and back again

Bałam się tego powrotu do miasta po pustych przestrzeniach, ale niepotrzebnie. Niechętnie rozstajemy się z zielonym autkiem, które odbiera Ölafur, nas z kolei odbiera Jimi. Lubię ich tętniący gośćmi dom, pomieszanie języków, między którymi przechodzą płynnie, tęczowy parasol pod sufitem i ładną lampę, w którą często przywalam głową. Prezentuję Wam grafik odwiedzin na Ausholt 32. Śliczny nie? Chciałabym mieszkać z takimi pozytywnymi ludźmi i mieć taki otwarty dla wszystkich dom. 


Zapomniałam już jak woda w Reykjaviku wali jajami. Cały sieć wodna w R. Jest podłączona do naturalnie gorącej wody. Stoisz pod strumieniem gorącej wody, a gdzieś tam Trölle mają te swoje siarkowe wzdecia nad jeziorami lawy. Ale i tak jest bosko wyprażyć się po podróży! Zaraz potem lecimy na pchli targ. No i tam nam schodzi dzień. Uwielbiamy islandki i islandczyków. Ich luz, ich swobodne podejście do wszystkiego. Ubierają na siebie naprawdę cuda, takie jak obie lubimy. Za duże, workowate płaszczki, sukienki z ogonami, swetrzyska, parki. Cuda. Łączą to przeróżnie wszystko i noszą z niesamowitym wdziękiem. Agni jest w ubieraniu odważniejsza, swobodniejsza niż ja. Islandia to kraj ludzi, którzy naprawdę nie poddają Cię cały czas opiniom i to jest cudowne. Naprawdę! Masz ochotę na sukienke i górskie buciory? Twoja sprawa, czemu ma to mieć znaczenie? Chcesz ubrać się w sukienkę a'la buka albo mieć tęczowe włosy? To sobie miej, bo czemu nie. Uwielbiam ich. Pan sprzedawca w kinie ma paznokcie pomalowane na niebiesko, Anita zawsze ubiera dwie różne skarpetki, Jimi lubi swoją damską marynarę w szalonych kolorach i zakłada muchę kiedy wychodzimy na miasto. Ubierają się tu niesamowicie i ogromnie mi się to podoba. Dziś okrzyk "ale tu pięknie!" zastępuje: "jak ja ich lubię!"

W R. trwa noc kultury, menningarnót, od 9 rano. Pytam czemu mają noc kultury w dzień. "Well, i've never tought about that!" Po prostu, bo czemu nie. Może dlatego, że czasem u nich noc miesza się z dniem? Hm. Who cares. Rzeka ludzi płynie miastem, zamknęli ulice, prebiegają biegacze z numerami, dzieci łażą po drzewach, na każdym rogu wystawy, koncerty, muzyka, ludzie tańczą pokazowo lub spontanicznie. Wcale mnie to nie mierzi, w tym kolorowym tłumie czuję się dobrze, miasto tętni muzyką. Bosko. A no właśnie, dziś spotykamy się z naszym dobrym duchem, Karą Boską! 

Ale zanim to nastąpi, idziemy na koncert Hinsegin kórinn, queer choire from R., bo śpiewają tam nasi znajomi i nas zapraszają. To przekracza moje naprawdę wszelkie wyobrażenia o spokojnym, tolerancyjnym i ufającym sobie społeczeństwie. W chórze śpiewają osoby LGBTQ(+asy+forajnerzy). Na scenę wychodzi grupka osób ubranych na czarno z tęczowymi dodatkami i śpiewają super, z radością i dobrymi emocjami. Profesjonalnie i świetnie! Ale wiecie co jest najlepsze? Że ten koncert jest w banku. Normalnie, obok nas są stanowiska komputerowe, wszystko leży, włażą tam dzieci za biurka. Na środku stoi scena i tęczowi ludzie z uśmiechami śpiewają pieśni wszelkie, nawet brawurowo wykonują Bohemian Raphsody! Wielkie wow! 


Spotykamy się z Karą, wydaje mi się, że naprawde 100 lat temu piłyśmy piwo w Jastrzębiu i rozmawiałyśmy o podróży na Islandię. Jeszcze nie wierze, że to zrobiłyśmy, że objechałyśmy ją całą. Z naszym pozytywnym Jimim byłyśmy na wystawie w Harpie, wyświetlali pejzaże, widoki Islandii. Rozpoznajemy miejca, byłyśmy tam! Mam łzy w oczach, wiem, że Agni też. Jeszcze nie wierzę. Kara mówi, że z nas szczęściary, że pogoda, że przez wulkan ewakuacje, teraz pozamykali nieliczne drogi. Jes, we are LUCKY!!!! Osom! Spędzamy bardzo miły wieczór, pijemy w porcie, namawiamy naszego anioła, żeby odlał się do oceanu (dał się namówić), oglądamy fajerwerki (na pewno są specjalnie na nasze pożegnanie!), łazimy w ciuchach z pchlego targu, tańczymy na koncercie w knajpie. Tańczę sobie w Reykjaviku! Czuję się tu tak dobrze. Marzenie kiełkuje. "Nie wolno Ci się bać, wszystko ma swój czas."

Zguba nam się gubi. Our rescue team znajduje zgubę pod drzwiami domu. Nie mogło jej się nic stać, wyspa się nami opiekuje, jak przez cały czas w tej podróży. A poza tym, powiesiłam dziś jej imię na liściu, na pewnym specjalnym drzewie, co ma gwarantować jej opiekę dobrych sił i ochronę przed wszystkim, co złe. I jak widać gwarantuje! 

1 komentarz:

Izaraj pisze...

Czy wy na pewno jesteście na planecie Ziemia? :::::) Bo to co tu dziś opisujesz to jak z kosmosu, ale cudnie!!!