Co tu znajdziesz

sobota, 13 lutego 2016

Miętowy budda

Wczoraj moja przyjaciółka powiedziała, że nasz język karleje, że wracamy do porozumiewania się za pomocą obrazków. Znów. I że być może małpy jednak nas prześcigną, może to ich szansa. Kto wie...? Migowy ASL już opanowały. Czasem jednak brakuje słów, czasem po prostu więcej mówi obraz. Brak mi słów, żeby powiedzieć, jak bardzo już czekam na wiosnę.
To jest moja mięta pancernik (bo taka pancerna), która nie daje się zniszczyć i pomimo mojego dość luźnego traktowania roślin - zawsze się odradza. Najlepiej jej było na parapecie, teraz w domu na jakiś czas się zahibernowała w ramach buntowniczego żądania dostępu do świeżego powietrza. 
Tłuściutki Budda został znaleziony jesienią na śmietniku. Moja kumpela ostrzega, że nie przyniesie szczęścia stojąc na podłodze - że musi stać wyżej niż głowa. Ale zamiast nakłaniać go do przynoszenia szczęścia i wiercić mu dziurę w tłuściutkim brzuchu, pozwoliłam mu spokojnie medytować wśród roślin. 
No i teraz, kiedy idzie... no już na pewno idzie - ONA! - moja mała mięta postanowiła znów ożyć i... poczuła miętę do buddy. I proszę, zwinęła mu się w kłębek na brzuszku. Teraz czekamy razem.