Co tu znajdziesz

piątek, 28 lutego 2014

Aurora B.

Tu ru tu tutu tu tu ... A TAM płoną takie zorze!
* Czy to świt nazbyt wczesny * Czy to zmierzch tak się dłuży * Zatrzymani jesteśmy * W naszej długiej podróży * Nie ma słońca, księżyca * Tylko zorza srebrzysta * Gdzie nasz port, * Gdzie nasz dom * Zapomnienie i przystań *

czwartek, 27 lutego 2014

Hello darkness, my old friend

Czasem czuję się jakbym stała prosto
na wysokiej skale, pode mną urwisko
targa mną wiatr
szarpie za moją kurtkę bez koloru

w nocy mam sen
wyspa
jest w nim taka malutka
ledwie parę kroków
i rondo po którym ktoś jeździ na rowerze
w kółko

witaj ciemności, przyjaciółko droga
nie pierwszy raz przecież
gościsz w moich progach
zaparzę mocną kawę
na trzecią godzinę nocy

Jeżeli nicość jest tylko nicością W którą strąceni są ci, co przeklęci Dla potępionych na dnie  głębokości Nie  ma z istnienia nic oprócz pamięci Na tym polega wieczności tortura Nie w ogniach żyłach, w diabelskim  teatrum Najtęższy batog zniesie ludzka skóra Umierasz kiedy w dali błyśnie światło
Błagam nadziei Opatrzności Święta,  że choć przeklęty nie będę pamiętał
Błagam nadziei Opatrzności Święta,  że choć przeklęty nie będę pamiętał
Jeżeli nicość jest tylko nicością Cóż mogą znaczyć ciała krwawe męki Kto mnie doświadczył ten może z łatwością Toporem rąbać nocy twardy błękit. Nie w tym przewina, że kochałem grzesznie Ale w mym strachu żem dał się upodlić Dzisiaj spokojny Za późno, za wcześnie Już siebie godzien Mogę się pomodlić Błagam  nadziei wszyscy pańscy święci  Że choć przeklęty nie stracę pamięci  Błagam nadziei opatrzności święta Że choć przeklęty nie będę pamiętał

środa, 26 lutego 2014

Korale koloru kolorowego

Czasem, kiedy ta powtarzalność, nieznośny rytm, refreny świtów porannych kaw przytłaczają za bardzo, szukam ździebełka ciepełka w codziennych piekiełkach. Drobne koraliki zdarzeń nawlekam na sznur. Jak Karolcia. A więc pierwszy w kolorze dymno-blue - w nim pusty parkiet, na którym można tańczyć we trójkę i nie przejmować się znudzoną miną dźwiękowca, który dogorywa z głową opartą na konsoli. I łóżko, które mieści kilka osób. Potem w kolorze skórzanych czerwonych kanap szlajanie się po mieście odkrywanym zupełnie na nowo i miłą ekpedientkę w sklepie z bielizną, w którym spędzamy mnóstwo czasu. I to, że zamiast koronek zdobywam tylko majtki z drag-queenowym aniołkiem też jest zabawne. W kolorze popiołu zrujnowany dom i ukryte w rozrzuconych rzeczach ludzkie historie. Żółty i niebieski jak Ukraina, o której wciąż myślę, jak wstążki przypięte do torby Vlady. W kolorze turkusowym jak moje sukienka i szal jest tam koralik - "długi" nieznajomy, który nieoczekiwanie wręcza mi płytę, nagraną specjalnie dla mnie. Tuż obok ładny koralik z marynarki wzorzystej jak z filmu Woodego Allena, którą miała dziś na sobie D. Koralik khaki. I zgaszony czekoladobrąz. To jest nagłe zauważenie w wystawowej szybie intrygującego podobieństwa ubiorów mojego i czyjegoś (na grzbiecie długie cuś workowate, w kolorze khaki, a właściwie w tym kolorze, który jest ni to szary ni to jednak zielony, z ciemnociepłobrąz akcentami). I w nich też to, że można się wspólnie nakręcać na fajny serial i wymieniać myśli o wszystkim. Nawlekam też tam fryzjera, który ma sztuczny kolor włosów i skóry, i być może prawdziwe ma tylko zęby. Niech będzie jak one biały. I jeszcze jedenw kolorze betonu, którego nazwa po islandzku ma bardzo wdzięczną wymowę, na znak pragnienia zrozumienia synestesji zmysłów, która jest bardzo fascynująca. I w kolorze nieokreślonym pewien miły sekret. 

środa, 19 lutego 2014

.


(Mateusz Brucki "Erotyk z palcem na ustach")

poniedziałek, 17 lutego 2014

Mumam

Ten dzień zaczął się pięknym wschodem słońca nad Gliwicami i nad Eyjafjallajokull, obserwowałam jeden na żywo biegnąc do biura, a drugi przez kamerkę umieszczoną na wyspie. Wyższa technika pozwala mi przemieszczać się pomiędzy światami. Takie wiosenne, piękne dziś słońce, wytęskniony błękit, energia! Spotkania, kołowrót zdarzeń, języki, bardzo dobry film o smaku curry (opowiem później, muszę jeszcze go przegryźć w sobie...), ciepły jak słońce południa. Drogę do domu oświetlał mi jasno księżyc. Teraz dym, a może mgła przetacza się pod latarnią za oknem...  Tymczasem. Czy można jednocześnie być uzależnionym od podróży i tak dramatycznie stać w miejscu? Tak. W środku mnie, nie od dziś, siedzi mały demon. W takie miesiące jak ten, bardzo mały, bo do lata daleko i zimą tak mu jakoś sennie i trochę tęskno. Demon siedzi i mruczy mruczanki. O drodze. O słońcu, o wietrze. O wystawionym kciuku i jechaniu nie wiadomo z kim i gdzie. O martwieniu się prostymi rzeczami. Nie zobowiązaniami, nie telefonami. Prostym: przed siebie. Przeżywaniem każdego dnia, odkrywaniem. Jak już nie pierwszy raz za jego podszeptem pobiegłam w sobie drogą za najdalszy horyzont. Och jak mi do tego było tęskno. Kara B. obrazami i słowami dyskretnie karmi mojego demona. Podsuwa mu smaczne kąski. Jedz maleńki, musisz być silny, kiedy przyjdzie pora. Karmię go i ja... stosem książek, który leży przy łóżku i zawiera wiele słów na literę I. Płytą, która taka ważna dla mnie od tylu lat, a dopiero teraz postanowiłam ją kupić. Delikatna muzyka Muma powstawała w zaaranżowanej na studio latarni morskiej... w tym kawałku świata gdzie króluje przestrzeń. Pierwszy raz od lat, znów jej słucham, każdy sampelek milion już razy wysłuchany, kiedyś wysłuchiwany z osobą bardzo ważną. Słucham znów, przechodzę ścieżki dźwięków. Ale to kiedy zaszywam się w mojej jamce. Gdziekolwiek z niej wychodzę, nakładam słuchawki i słucham w kółko utworu "hurt me" the yezabels. Oh, hurt me, world, wszystko jedno, kiedy wiem, że droga  już biegnie. A w domu Mumam sobie, na dobranoc dźwięk płynie z latarni jak snop światła, pod chmurami i nad wodą, nad moim łóżkiem. Zanurzam się i roztapiam w nim. Finally we are no one. Demon śpi utulony, czujnym demonim snem. Miękkie, włochate uszy ma czujnie jak pies ustawione na nasłuch. Może jak łapacz snów pilnuje dobrego snu. 

czwartek, 13 lutego 2014

Zaklęcie na szarość

Marzeń nie można kupić. Ale można sobie wykupić do nich drogę... smutno trochę, że pieniędzmi. Ale przynajmniej ma to jakiś sens, to zbieranie tych śmiesznych papierków i monet. Dziś był taki właśnie, specjalny dzień. Test odwagi i walące mocno serce, w momencie klikania "Buy now". Uff. 
To jest coś, co się będzie nosiło w kieszeni jak kamyk, jak zaklęcie  i w każdej chwili marnej będzie można sobie powiedzieć: jakoś to będzie jeszcze tylko xxx miesięcy/tygodni/dni/godzin i w drogę! 
W drogę. W przestrzeń. TĄ przestrzeń. Jak dobrze. Tak to jest, jak człowieka spotyka Kara Boska i zaczyna się DZIAĆ. Karo, dziękuję, bez Ciebie nic by się nie stało. Twoje za-istnienie jest doskonałą motywacją! Dziękuję za kamyk, włożony do naszych kieszeni... Naszych, bo ja sama też nie ruszyłabym z miejsca. Wspólne marzenie osiąga się łatwiej, dziękuję Agni! 
"Pomiędzy mieć i być jest zawsze: robić." /J.W./ A inny mój mistrz śpiewa: Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć - trzeba marzyć!