Co tu znajdziesz

środa, 16 listopada 2016

Ten magiczny pierwszy raz

Rozmaite poradniki doradzają "aby poczuć, że życie ma sens, zrób coś po raz pierwszy, poczuj świeżość!". Napisałam to zdanie w poniedziałek, a potem kilka dni później byłyśmy na szkoleniu. Prowadząca tonem odkrywcy Ameryki nakazała: a teraz zamknijcie oczy i... przypomnijcie sobie jedną rzecz, którą zrobiliście po raz pierwszy. Cisza. Długo cisza. Juuuż? Popatrzyła po nas z dumną miną zadowolonego kota. Ale nas zaskoczyła! Cóż, widocznie zaiste jest to sednem istnienia. A zatem, dowody na me istnienie, jako że po ciszy na blogu można mieć wątpliwości. Nie zdążyłabym tego wtedy wymienić w myślach. Miłującym motoryzację szczerze polecam, bo będzie sporo o złotym golfie i babce z nawigacji.

Rzeczy, które zrobilam po raz pierwszy w ostatnim czasie:

  • Złożyłam po raz pierwszy wypowiedzenie w pracy. Jeżeli chodzi o poczucie sensu w "po raz pierwszy" - dziwnie było. Ale też fajnie!
  • Po raz pierwszy blada jak świt wsiadłam w złotego golfa z czarnymi felgami i pojechałam autostradą 70 km do pracy. /Ależ miałam pietra!/
  • Dowiedziałam się w przeciągu miesiąca miliona nowych rzeczy i odkryłam, że pracowanie może być fajne. O Eureko! 
  • Prowadziłam 5 metrowego sprintera w górach Bavarii. Nawet z sukcesem.
  • W ciągu miesiąca prowadziłam w każdym stanie pogodowym oprócz śniegu (tfu, tfu, na psa urok) oraz zużyłam zasób niecenzuralnych określeń na tę babkę z nawigacji. /aktualizacja-zimowy wjazd zaliczony/
  • Zgubiłam się autem w Katowicach pierwszy, potem drugi, trzeci i kolejne razy. Ale się zawsze znalazłam! /*niecenzura* kobieto z nawigacji *niecenzura*/
  • Wyplatałam z różnych materiałów w tym ze słomy, korzeni świerka i hiszpańskiej trawy esparto. Po leżeniu przez 40 dni w wodzie wali ona krowim łajnem najlepszego sortu, polecam na zdrowe płucka oraz miłośnikom wsi.
  • Brałam udział w szalonych nocnych tańcach w niemieckim salonie, które tylko kogut pamięta doskonale. Lubię to uczucie bycia w dobrym miejscu i czasie i z właściwymi wariatami. Tkami.
  • Odwiedziłam zupełnie pierwszy raz jakieś miejsce w Polsce - Zieloną Górę. Jest wspaniała, chcę jeszcze! Zwłaszcza w tak miłym i szalonym składzie!
  • Wspięłam się na Śnieżkę w śniegu i mgle i zobaczyłam... Właściwie nic ;-) No, Jednak coś. Bezcenne miny obu Agnieszek! Również kiedy do spokojnego górskiego schroniska wjeżdża pieczony prosiak z petardami w uszach, przy dźwiękach disco polo. /Wtf się stało ze schroniskami i gitarami???/
  • Dałam się przykuć łańcuchem do kaloryfera oraz miło konwersowałam z człowiekiem z piłą mechaniczną, w fartuchu rzeźniczym i masce. ha! Nabyłam też "zbędnej umiejętności nr 159" - wypinania się po omacku z kajdanek. Kto wie, kiedy sie to przyda, hę? /P.s. Jeżeli macie brudne ręce, nie chowajcie kluczyków w staniku./
  • Powiedziałam ok. 44 razy do zupełnie obcych ludzi: tam w wiadrze jest moje siku! 
  • Wystąpiłam z śpiewem i grą poza Śląskiem, z naszą fantastyczną Kapelą Bałamutki +!
  • Próbowałam też gwałtownego hamowania o 4 nad ranem pod nosem policji, ale wciąż przed czerwonym światłem. Niestety nie nabyłam umiejętności samodzielnego wyjazdu z Sosnowca, ale z przewodnikiem dało radę!
  • Jechałam do pracy przez Czechy (pozdro dla babki z nawigacji) oraz przez skróty, które jakoś dziwnie nigdy nie skracają drogi.
  • Jechałam bez prędkościomierza. W tym czasie Anioł Stróż trzymał mi niedomkniętą maskę... na autostradzie.
  • Przeżyłam dwa momenty radości podczas prowadzenia samochodu. Słownie DWA. Cisnąc sobie 130 po a1 przy dobrej muzyce, oraz wracając przedświtem pustą DTŚką z zespołem Rhapsody na full. Bogowie, to może być przyjemne! Marto, dzieki Ci serdeczne za możliwość doznania tego!
Podczas tego wszystkiego z pięćdziesiąt razy pomyślałam, że nie dam rady. Albo i sto. W większości radę mimo wszystko dałam. Dużo z tego zawdzięczam moim najlepszym na świecie przyjaciólkom, przyjaciołom i znajomym. Tym którzy mówią: wpadaj zawsze, daj znać, nie przebieram poscieli jakbyś znów wpadła, poczestuj się, zostawiłam Ci na stole ciasto (Magda<3), może chcesz zupy, ej jedziemy do (tu wpisać dowolną propozycję)? Wiele pomaga mi Mi, który utula jak boli głowa, robi czasem kakao, znosi dziesiątą poprawkę w parkowaniu, konsultuje jak wyje kontrolka oleju czy przypina linkę od prędkościomierza na miejsce.

A tera złota prawda z tych pierwszych razów płynąca: Życie naprawdę jest ciekawe! I zaskakujące. A na koniec powiem Wam, że miałam przez chwilę cudny widok z okna na rzekę, ale teraz widzę pięknie przebarwiony klon i wieżę z czasów Piastów. Zawsze może być lepiej, jest naprawdę dobrze!

Cudowni ludzie i scenki rodzajowe z ostatnich miesięcy:



Pfff i zawsze obiecuję sobie, że tym razem wpis będzie krótki...