na wysokiej skale, pode mną urwisko
targa mną wiatr
szarpie za moją kurtkę bez koloru
w nocy mam sen
wyspa
jest w nim taka malutka
ledwie parę kroków
i rondo po którym ktoś jeździ na rowerze
w kółko
witaj ciemności, przyjaciółko droga
nie pierwszy raz przecież
gościsz w moich progach
zaparzę mocną kawę
na trzecią godzinę nocy
Jeżeli nicość jest tylko nicością W którą strąceni są ci, co przeklęci Dla potępionych na dnie głębokości Nie ma z istnienia nic oprócz pamięci Na tym polega wieczności tortura Nie w ogniach żyłach, w diabelskim teatrum Najtęższy batog zniesie ludzka skóra Umierasz kiedy w dali błyśnie światło
Błagam nadziei Opatrzności Święta, że choć przeklęty nie będę pamiętał
Błagam nadziei Opatrzności Święta, że choć przeklęty nie będę pamiętał
Jeżeli nicość jest tylko nicością Cóż mogą znaczyć ciała krwawe męki Kto mnie doświadczył ten może z łatwością Toporem rąbać nocy twardy błękit. Nie w tym przewina, że kochałem grzesznie Ale w mym strachu żem dał się upodlić Dzisiaj spokojny Za późno, za wcześnie Już siebie godzien Mogę się pomodlić Błagam nadziei wszyscy pańscy święci Że choć przeklęty nie stracę pamięci Błagam nadziei opatrzności święta Że choć przeklęty nie będę pamiętał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz