Co tu znajdziesz

środa, 9 marca 2016

Ckni mi się za chustką

Tęsknię za chustką. Jeżeli teraz myślicie: znowu o muzułmankach, imigrantach itp.? - to tylko oznacza, że w krótkim czasie zbudował nam się wąski cykl skojarzeniowy. Że zasłanianie głowy to teraz tylko temat kultur muzułmańskich, które kobiecie każą włosy (lub więcej – całą twarz i postać) zakrywać. Aha! Proszę, już się prosi o burkę! Może mi znów, jak dziś, ktoś od męskiego, białego, heteroseksualnego serca napisze: "to nie ciemnoskorzy to brudasy.. spoko bedziesz ajnie wygladac na łancuchy w przedpokoju nie zapomnij zrobic sweetfoci" (pisownia oryginalna)Ale nie, nie o tym będzie. W wielu tradycjach głowa kobiety powinna była być zakryta, dajmy na to - w tradycji żydowskiej, zrobię też małą wycieczkę do Starego Testamentu: „Bo jeśli kobieta nie nakrywa głowy, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną to niech nakrywa głowę.” (1 Kor 11,6 ). Ale nie trzeba sięgać aż tak daleko. Czemu dzisiejsze babcie (i dziadkowie!) noszą bereciki z antenką? Bo za czasów ich młodości to była normalna moda. Dwa pokolenia wstecz były noszone chustki, bereciki, kapelusze, szale i woale. Zawsze coś na głowie, nic w tym nie było dziwnego. Bardzo ciekawie napisano o tym na innym blogu - bardzo Wam polecam - dawno temu w Sosnowcu:
http://dawno-temu-w-sosnowcu.blogspot.com/2012/04/chustka-czy-kapelusz.html Zastanawia mnie, czemu to zniknęło... hipisowski bunt odkrytej głowy i długich, rozpuszczonych włosów? Hm. Nie wiem. Że to tylko kwestia mody - nie wierzę. 

Nasze polskie stroje ludowe, regionalne, mają niezłą fantazję w nakryciach głowy. W słowiańskiej kulturze ludowej głowa kobiety - a zwłaszcza zamężnej - miała być przykryta. Chusty, chustki, czepce. W zimie wielkie chusty obejmujące głowę i szyję, wiązane pod brodą. Moja koleżanka mówi, że czasem babcia zdejmowała z głowy swoją chustę i owijała ją w zimie, i że to naprawdę działało, żaden podmuch wiatru się nie przecisnął. Uwielbiam wiele ludowych nakryć głowy, np. białe chusty z biłgorajskiego stroju regionalnego. Muszę przyznać, że czasem nakrycia głowy przybierały dość kuriozalne formy, mam taką własną teorię, że im człowiek bogatszy był tym bardziej wydziwiał i że na nizinach ludzie też mieli więcej fantazji - te biedniejsze, które musiały pracować nosiły chustkę - była praktyczniejsza.  Kto nie musiał się wiele ruszać, mógł haftować czepce i nosić takie budowle na głowie, w których się nie dało za wiele ruszać. Ale tak naprawdę - nie ubierało się tego na co dzień, tylko od święta, strojnie. 


wybujałe czepce biskupiańskie, haftowne czepce warmińskie i cudowny strój biłgorajski 
(zdjęcia z Internetów, niestety nie znam autorów, ale zaznaczę, że nie moje)

Powodów przykrywania głowy było wiele, to wszystko ma swoją podstawę w dużo starszej wierze w siłę, zamkniętą we włosach. Obcinało się włosy w momentach naprawdę ważnych – postrzyżyny, żałoba. Wierzono, że włosy to nośnik siły, a nawet duszy - i obcinanie ich osłabia organizm, dlatego też próbowano zdobyć czyjś włos do zaklęcia.  Podarować komuś pukiel włosów - dziś nie wydaje nam się to atrakcyjne, ale było! To był dowód wielkiego zaufania i oddania części siebie w czyjeś ręce! Nie bez powodu też bohaterki baśni mają piękne, zazwyczaj bujne i długie włosy. "Pod jej warkoczem księżyc błyszczy, a na każdym włosku perła lśni". 
Był to też dość jasny kod kulturowy - po nakryciu głowy łatwo rozpoznawało się stan cywilny, obrączki się nie nosiło. Albo stan majątku - czy zdobiona, czy z dobrego materiału, czepiec czy chustka. Na Warmii: „Początkowo czepki zakładały wszystkie kobiety, ale w XVII wieku wydano ustawę zakazującą noszenia czepców kobietom niezamężnym. Czepiec zakładano tylko w dni świąteczne, a na co dzień zakrywano głowy białymi, płóciennymi chustkami. Zimą płótno zastępowano czarną wełną.” Na koniec oczywista jest jeszcze praktyczna funkcja użytkowa - wiązało się toto, żeby włosy nie przeszkadzały, nie wpadały do jedzenia, nie właziły w oczy. Moja ciocia do dojenia zawsze wiązała chustkę na głowie, żeby potem z mlyka nie łowić.

Na górnym Śląsku zamożniejsze mężatki nosiły czepce rozbarskie, te nie tak zamożne przykrywały głowy purpurkami, czerwonymi chustkami. W cieszyńskim - czepce koronkowe i szatki, kolorowe chustki, dość sztywne. Ale nie zawsze panna latała z odkrytą głową - wianek to w końcu symbol panieństwa i dziewictwa, te górnośląskie dziś są najczęściej przywoływane, bo też kolorowe i przyciągające oko. 

* Nikt ci go nie wzioł tylko Jasinio bo mi obiecoł złoty pierścienio * Pierścienia nie doł wiunek mi stracił, zobocys Janko bedzies go płaciuł * Zapłaci Tobie pan Jezus z nieba jak Ci przy ślubie będzie potrzeba * Do ślubu poszła wiunka ni miała, zielone wstunski w włosy wpinała *

purpurki, wianki i czepce rozbarskie (Górny Śląsk), chusty z Radzionkowa i ze stroju cieszyńskiego
(zdjęcia z Internetów)

No i dziś – ja bym chętnie tę chustkę ubrała. Tę, tamtę, beduińską czy śląską, różną. W sumie może kiedyś wreszcie zrobię ten eksperyment. Jest kilka odważnych dziewczyn np. Iza z Wielosmaków, które chustkę noszą na co dzień. Jestem ciekawa reakcji. Zdziwień. Nazwania wieśniaczką, pytania czy może chora, postraszenia burką, która nadciąga. A może to tylko w mojej głowie? W lecie, tam, gdzie upały, ciągle latam w chustach i chustkach. Noszę też zawsze przy sobie szale i chusty – żeby wejść gdzieś, gdzie kobiety powinny się zakrywać – do meczetów, do cerkwi. Szanuję te zwyczaje.

No dobrze, a jednak, dziubnę i tu. Z chustą u muzułmanek sprawa – dla mnie – jest prosta. To kwestia wolności i jej braku. (Inaczej podchodzę do burki, gdyż tu stawiam wyżej zakaz zasłaniania twarzy i kwestię bezpieczeństwa.) Ważne jest to, że kraje muzułmańskie to nie tylko burka! Wspominałam też o tym przy okazji wizyty w Izraelu (nie tylko burka - czyli nikab, hidżab i inne). ''Rawan: Założenie hidżabu to była moja decyzja. Jest elementem praktyki religijnej, a nie tylko symbolem. Daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewność siebie i w żaden sposób nie ogranicza mojego codziennego życia. Żyję normalnie - uprawiam sport, prowadzę samochód i pracuję''. Tak więc - nie zasłona, ale po prostu nakrycie głowy. Takie jak moja babka nosiła! Ot chustka. Jeżeli nosisz chustę, bo tak chcesz – nie widzę w tym problemu. Ale jeżeli musisz – staje się to problemem. Jeżeli musisz nosić, choć nie chcesz. Jeżeli musisz zdjąć, choć chcesz włożyć – również. Wolność od. Wolność do. Niby to tylko kawałek materiału, a jednak symbol, który łatwo wykorzystać do dyskusji - o wolności, integracji i asymilacji. Ciekawe, że męski zarost, mimo że symbolicznie podobny, nie jest tak szeroko dyskutowany jak kobiece włosy. 

Dwa przykłady dały mi dużo do myślenia. Cytuję za artykułem: Czy muzułmanie potrafią się asymilować?  "Dwa przypadki są dla mnie symbolem fundamentalnej nieuczciwości i ideologizacji narracji o „nieintegrujących się muzułmanach”. Pierwszy to debata nad możliwością noszenia hidżabu przez muzułmańskie policjantki – jego zakaz w niektórych krajach uznawany jest przez część islamofobów za sukces modelu integracji, zezwolenie zaś w innych krajach za owego modelu porażkę. Zastanówmy się jednak przez chwilę o kim mówimy – o kobietach, które łamiąc pewne tabu dotyczące roli kobiet w ich kulturach pochodzenia postanawiają narażać swoje zdrowie i życie chroniąc swych współobywateli i stojąc na straży europejskiego porządku publicznego. Trudno jest mi sobie wyobrazić lepszy przykład chęci integracji, a jednak kobiety te klasyfikowane są jako odrzucające integrację ponieważ ową służbę społeczeństwu chcą łączyć z zachowaniem wierności elementarnym zasadom swej religii. Drugi symbol tej debaty to Latifa Ibn Ziaten, matka francuskiego żołnierza zabitego w 2012 roku w ataku terrorystycznym w Tuluzie, prowadząca fundację na rzecz pokoju, dialogu muzułmańsko-żydowskiego i sekularyzmu. Kiedy zjawiła się na poświęconej świeckości konferencji we francuskim parlamencie, została przez kilku uczestników wygwizdana ponieważ zakrywa włosy chustą. Kobieta, która oddała w służbie Francji swego syna i która prowadzi działalność promującą świeckość wśród muzułmanów okazała się być „niezintegrowana”."


A ja po swojemu, po słowiańsku, tradycyjnie i korzennie, w zimny dzień, kiedy lodowaty wiatr przewiewa mnie na wylot, tak jak teraz – tęsknię za chustką. Ckni mi się. Jak mnóstwo kobiet w mojej rodzinie - nosiłabym. Sama siebie pytam - co mnie u diaska powstrzymuje... ?

1 komentarz:

Izabella Nowotka pisze...

Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.