Co tu znajdziesz

poniedziałek, 26 maja 2014

Filmozaur - part 2

A więc dokonało się. Dziś po 10 (!!!) dniach - pierwszy dzień odwyku od kina... hm. Leżę bezsilnie, gapię się w sufit i myślę co by tu obejrzeć... normalnie deprecha pofestiwalowa. Oglądanie kiepskogatunkowych filmów w pojedynkę jest zbyt miażdżące psychikę, więc poczekam na lepszą okazję, nawet jeśli film Zardos wydaje mi się bardzo kuszący. Organizm protestuje i bardzo domaga się snu po tym tygodniu. Ale tak, to był wspaniały tydzień, pełen niszowego, frikowego albo cudnie-złego kina! Świetnie zorganizowany festiwal, naprawdę brawa za ogarnięcie szału projekcji na kilka kin, rozrzuconych po całym mieście i wielkiego zombie walk-u. Za fajnych gości z klasą, ciekawe wprowadzenia, dobre ustawienie przerw, rewelacyjną atmosferę! Świetny wybór wersji językowych i tłumaczeń i vhs-lektorów. I dzięki bogowie, za lektora na żywo podczas projekcji filmu Coffy! Niech mu się za to piwo leje strumieniami, tak jak nam łzy śmiechu ciekły po policzkach! I jeszcze za radosną gromadę hejterów - komentatorów, dzięki nim filmy zyskiwały inną, lepszą perspektywę! 

Z drugiej połowy festiwalu należy wpomnieć:
- Cripozoidów z cyklu VSH Hell (okazało się, że to mój ulubiony cykl festiwalowy, a myślałam, że będzie nim studio ghibli) gdzie złowieszcze kartony, zmutowane szczury i wielkie robale dręczą ludzkość (nie wiemy co tu robimy, ale robimy to z wielkim zaangażowaniem) na przestrzeni dwóch pokoi i jednego korytarza
- Czas Przemocy (Eda Wooda) z doskonałą sceną demolowania szkoły przez GENG zbuntowanych nastolatek (nienawidzę Cię tablico!)
- Wspomniany już Coffy, który dzięki doskonałemu lektorowi na żywo zyskał nowy wymiar oglądania! Trudno powtórzyć tu to, co ten gość tam wyprawiał, ale było to doskonałe!
- Cry Baby - ach co za obsada! to było doskonałe zakończenie oglądania! Ed z Alaski, Młody Johnny D., Iggy Pop, Willem Dafoe, ramoneski, loki na brylantynie, zbuntowana młodzież i dobra muzyczka!


I wszystko świetnie, tylko spuście niebiosa plagi egipskie na Tommyego Wiseau. To jest SERIO najgorszy film świata i uzyskuje w moim rankingu zaszczytne pierwsze miejce. I to nie taki fajny, śmieszny zły film, tylko ZŁY ZŁY. Tak zły, że mi się zęby prostują i włosy rosną szybciej na nogach z rozpaczy. I niech mi ktoś wytłumaczy to, że on jest nadal normalnie w stanach wyświetlany i bije rekordy popularności... WHYYYYYY.... O tym jak jest zły doskonale opowiada: Krytyk. Sorry, że od drugiej części, ale TA scena... wiecie, że ten popapraniec, ten sam, którego widzicie na ekranie (bo to jest Tommy W.) kręcił dubla tej sceny (I did not! Oh hi Mark!) 32 razy??? Serio. Chcecie zniszczyć swoją młodą psychikę? Proszę bardzo! Have fun!
Jeśli obejrzycie ten filmik do końca - zgadujcie, jakiej to narodowości jest Tommy W... tak. pomoże Wam to, że piją w filmie wódkę: Sobiesky. Damn...!

Brak komentarzy: