Kara i Goce wpadają na genialny plan pojechania na potańcówkę: Kolberg: muzyka źródeł & Kolberg: inspiracje & NOC TAŃCA na ROZSTAJACH - na Festiwalu Rozstaje. Zrealizowaliśmy go w piątek w stu procentach i chwała im za to, po rączkach i stópkach (zdeptanych) całuję! Było... naprawdę magicznie. Najpierw trochę śpiewania z Panią Marią Siwiec - złotym głosem z Radomskiego. Potem uczymy się pozornie prostych kroków. Przerażony Francuz, który chciał uczestniczyć w warsztatach, chyłkiem dezerteruje. Już po wstępnych tańcach wychodzimy jak spod prysznica, żar z nieba, duchota ogromna.
A tego wieczoru na scenie, po kolei, same sławy muzyki ludowej: Kapela Gaców, Kapela Niwińskich, Prusinowski Trio i jeszcze wiele innych tej nocy. Starego Gacę (80+ więc już mogę tak powiedzieć) prawie wprowadzają na scenę, dziadzio taki, czerwona wstunska pod brodą, ale nabiera wigoru kiedy bierze w ręce skrzypki - i gra, i gra, i gra. A my tymczasem: taniec - przerwa na oddech. Wir, przytupy co zwinniejszych tancerzy. Stare dobre roczniki są niezmordowane. Nagle M. podchodzi do tańczących Pani Marii i Pana Andrzeja i... sprzedaje mnie, mówiąc: to ja z panią, a pan weźmie moją! Ekhm. No tia, cóż zrobić, haha! Pan Andrzej bierze mnie w solidne obroty, na koniec pyta: ile Ty masz lat? Trzydzieści - odpowiadam. Daj Boże, że ja tak trzydziestce dałem radę! Wzdycha Pan Andrzej. Dał dał i to tak, że wracam i muszę usiąść, żeby złapać oddech! Nie chcę chyba wiedzieć co oni robili za młodu... Wychodzę potem lżejsza o ileś litrów, mimo nieustannego uzupełniania złotego płynu. Tańczą ci co umieją i ci, co nie umieją, ale mają szczere chęci i nie mogą usiedzieć, folkowi wymiatacze i Ci wcale nie folkowi, którzy tylko wpadli popatrzeć. Przekonuję się, że czuć to w czuciu, kiedy ktoś dobrze prowadzi taniec, dba o moje zakręcanie i odkręcanie, słucha rytmu (a jak rytm jest zbyt zwariowany to pomaga mi liczyć do ucha - dziękuję!).
Kiedy kończy się muzyka na scenie, muzykanci schodzą między nas i grają dalej, tańczymy do wyzionięcia ducha. Koło drugiej w nocy Pan Andrzej schodzi w połowie tańca i mówi z grozą: pierwszy raz w życiu przerwałem oberka. My też przerwaliśmy, bo trwał chyba z trzydzieści minut i stwierdziliśmy, że zaraz padniemy na parkiet jak rybka bez wody! Mój partner opiera na mnie mokre czoło i ze śmiechem, łapiąc oddech mówi: nie dam już rady! Ale ile przy tym zmęczeniu śmiechu i radości! Narkotyki dla ubogich, jak to ktoś kiedyś powiedział. I miał rację, wychodzę jak na haju. Cudnie zmęczona, w ciepłą, krakowską noc.
Kiedy wychodzimy o trzeciej w nocy, muzykanci wciąż grają, a Pani Maria dalej śpiewa.
Skowronecku nie leć w górę bo wybijes w niebie dziure, bo wybijes w niebie dziure
Jak wybije to załatom, ale górą bede lotoł, ale górą bede lotoł
Fot: Eoy Ex Press via fb - Pani Maria, Jan Kmita i Kapela Niwińskich, Prusinowski&Pospieszalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz