Co tu znajdziesz

czwartek, 24 lipca 2014

14 lat później

Tak mi się wydaje, że w 2000 roku byłam na Orkonie po raz pierwszy. Dwa tygodnie laby na Jurze, ganiania w przebraniach, ognisk, wylegiwania się na pachnących słońcem skałach albo ciorania po krzakach. Role, LARPy, rozmowy, akcje. Deszcze niespokojne i śp. Bilbo za barem. Milion wspomnień. Teraz wpadam tam już tylko na chwilę, towarzysko. Idziemy na spacer z Mirowa do Bobolic, w naszych głowach wszystkie miejsca mają swoje nazwy. Kocioł czarownic, jaskinia czarnoksiężnika, puszcza elfów, dolny  i górny trakt. Tym żyliśmy kiedyś z dnia na dzień, mieszkaliśmy w namiotach, myliśmy się pod pompą, wieczorami płonęły ognieska i żagwie. Tu wisiał wisielec, a tu był dwugłowy ogr. A tu zginąłem w 2004!  A tu alien ściągnął ostatniego z samej już rampy wahadłowca. Haha, łezka w oku normalnie. 
Jak to fajnie, że wciąż to kręcicie, że przyjeżdżacie, że gracie. Że przy ognisku wieczorem czas się zapętla, illud tempus. Śpiewamy cranberries jak kiedyś, wciąż pamiętamy stare teksty bardów. Dawno nie używałam gardła do śpiewania... dawno nie słyszałam tych głosów. Przy ognisku pigwówka smakuje dobrze, trochę gorzko a trochę słodko. 
Nie umiem odpowiedzieć prosto na pytanie: co to jest Orkon? Zobaczcie film z tegorocznej Gry Głównej. Najprościej: świat wyobraźni, gdzie spotkasz zakręconych ludzi i fajną zabawę! 


A kiedyś, dawno dawno temu wyglądaliśmy tak haha! I niech ktoś mi powie, że trzeba mieć kasę, żeby się dobrze bawić. G. prawda, wystarczy trochę dziwnych ciuchów albo kawałek szmaty i wyobraźnia! Nikomu to w późniejszym wieku nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie! 


Tylko wiecie... świat się trochę pozmieniał, teraz ludzie się bardziej starają z przebraniami niż kiedyś, hihi. Poza tym środków już jest trochę więcej. Ale też farby do ciała już nie plakatowe.  W tym roku bardzo mi się podobała Anathema jako Orcza szamanka! WOW! 

Foto: Mariusz Swierkosz

Brak komentarzy: