Co tu znajdziesz

wtorek, 6 stycznia 2015

Peszt z widokiem na Budę


Czy wydaje Wam się niemądre jechanie przez siedem godzin, żeby tylko przez niewielką wielokrotność tej cyfry być w innym miejscu? Ja rozumiem, że kogoś może to nie kręcić, naprawdę rozumiem. Tym bardziej się cieszę, że jedziemy! Mnie nie trzeba na to namawiać, ja to lubię, lubię być w drodze, lubię zmieniać przestrzeń. Dlatego kiedy 2A wpadają na pomysł - wchodzę w to od razu, od razu z euforią i radością. Nie przeszkadza mi, że będę gdzieś tylko przez chwilę, że to tylko spacer, tylko oglądanie wystaw i fasad, zaglądanie w bramy, piwo w hipszterknajpie. Że przed mocnym wiatrem chowamy się w lokalnej kawiarni z dobrą kawą, że snujemy się po wystawie obrazów z mądrymi minami, jakbyśmy robili to codziennie. 


Lubię wmieszać się w tłum, udawać przez chwilę, że nie jestem turystką, że jestem stąd, słuchać melodii języka nie rozumiejąc słów. Nawet nie przeszkadza mi, że muszę odpuścić łaźnię turecką, choć trochę szkoda, ale kiedy przez długie nocne rozmowy wstajemy w południe, to już jestem trochę zła, bo przecież tak niewiele mamy tu godzin. Ale W mnie uspokaja i wychodzimy, jest pięknie, miasto jest cudne i koronkowe, język melodyjny, światło nad Dunajem obłędne ( i wiatr dmie jak szatan). Lubię też, kiedy ktoś mówi: to tu macie klucze do mieszkania i miłego zwiedzania! Poddaję się koncepcji 2A na to miasto, idę za nimi jak po sznurku. Czasem chwytam WS pod ramię, żeby nie porwał mnie wiatr i nie ukrył gdzieś na podwórkach Pesztu albo w zakamarkach Budy. Albo nie wwiał mnie do żółtego tramwaju i wywiózł gdzieś nie wiadomo gdzie. 23-signs-born-travel


Powrót jest wesoły 2A paplają jak najęci, musimy przy nich wyglądać na niezłych mruków, ale cieszę się, że kierowczyni jest wesoła i z jej kopytkiem na gazie połykamy kilometry. Nawet moja niemądrość pozwala mi na cyknięcie foty kontrolującym nas policjantom, czego to ludzie nie zrobią tymi telewizorami... Tia. Mamo... niech żyję! Niech żyjemy my wszyscy, szybko i z drogą uciekającą pod kołami i z taką radością, z jaką podskakuje kitka Agni na siedzeniu przede mną, kiedy ja mogę się przytulić i sennie śledzić krajobraz przesuwający się za oknem, nucąc pod nosem jakieś radiowe szlagiery. 

(To właśnie ona jest autorką tych pięknych zdjęć tutaj! Więcej możecie zobaczyć na jej blogu.)

Brak komentarzy: