Staram się, żeby ten blog był pozytywny. Kibicuję ruchom: wymień trzy pozytywne rzeczy, które Cię dziś spotkały, tydzień bez marudzenia i im podobnym. Chciałabym być pozytywna, radosna, fruwać nad ziemią, widzieć dobre strony i małe rzeczy. A jednak są dni takie jak ten. Z uśmiechu wychodzi grymas.
Dziś jestem marudna.
Dziś jestem smutna.
Dziś trochę samotna.
Dziś zastanawiam się, co ze mną nie tak, czy jestem tak męcząca, że trzeba ode mnie odpoczywać.
Co z światem nie tak.
Ze mną? Ze światem? Z nim?
I czy ten Śląsk to nie jest jakas pułapka, pomyłka, czy na pewno wszystko ma swój czas i sens.
Czy tu w ogóle może być po prostu dobrze, bez tych hustawek.
Czy tu, czy gdzieś, czy w ogóle mi.
Wiem, dokądkolwiek się wyprowadzamy, siebie zabieramy ze sobą.
Oczekiwania, afirmacje, rozmyślania.
Luna przeszła pełnię i powoli zapada się w sobie.
Luna przeszła pełnię i powoli zapada się w sobie.
Termofor na brzuchu, mało światła.
Zbyt szybko stygnąca herbata, bezsensowne porównania, niechciane, może trochę głupie łzy.
Milczący telefon, technologia to błogosławieństwo czy przekleństwo?
Gorączka? Nie wiem. Chyba nie. Katar.
Nie lubię siebie takiej, nie umiem siebie od siebie oddzielić.
Jeżeli sama od siebie mam ochotę uciec, jak nie ucieknie ode mnie ktoś?
Jak lubić siebie? Jak pozwalać sobie na słabość? Jak zrozumieć drugą osobę? Gdzie są granice bycia sobą? Bądź sobą - mówią. Ale wszyscy chcemy spotykać pozytywność, patrzeć na uśmiechy, cieszyć się światem, żartować, nie epatować.
Dlatego dziś chowam się pod koudrą i uwalniam świat od mojej ponurej obecności.
Gdyby tak dało się odkręcić głowę i poczekać, aż to minie.
I po prostu zaufać.
Sobie chyba też.
Wczoraj wydaje się być okrutnie dawno temu.
Wczoraj wydaje się być okrutnie dawno temu.
Chwytam się ostatniej, cienkiej nici słowa "dobrze" i próbuję zasnąć.
Stoję na księżycowym pustkowiu.
Stoję na wielkim moście, za nami ciemne chmury i białe kamienie, w oczy świeci mi ostre słońce. Szarpie nami wściekły, mocny wiatr, marszczy skórę wody, ptaki krążą lekko, jakby nie zwracały na niego uwagi. Ledwo słyszę dźwięk migawki.
Stoję na księżycowym pustkowiu.
Stoję na wielkim moście, za nami ciemne chmury i białe kamienie, w oczy świeci mi ostre słońce. Szarpie nami wściekły, mocny wiatr, marszczy skórę wody, ptaki krążą lekko, jakby nie zwracały na niego uwagi. Ledwo słyszę dźwięk migawki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz