Właściwie próbuję zrobić podsumowanie Isl-podróży, ale dziś coś ważniejszego zostało podsumowane. Dziś Agni skończyła swojego bloga. Wzruszam się bardzo jej wpisem. Uświadamia mi to parę rzeczy, także to, że rok temu i ja byłam w emocjonalnej czarnej dupie i że nie chcę tego stanu nigdy więcej. Każda blizna czasem boli, odzywa się jak stara rana, przytłumionym bólem, który każe pamiętać, ale ten ból za chwilę przechodzi. Pamiętam, jak we wrześniu A. odwiedziła mnie po raz pierwszy i jak wtedy żarł nas robak smutku. Od tego czasu minął cały eon, dziś wszystko jest inaczej. I ... jakie to szczęście!
foto biegaczek: ktoś
W rok, może się bardzo, bardzo dużo wydarzyć i zmienić. Odkryłam przez ten rok, z wiecznym zadziwieniem ogólnie znanymi prawdami, że mamy w sobie nieodkryte pokłady siły, a także, że problemy nie przychodzą do ludzi, którzy nie będą sobie potrafili z nimi poradzić. I bardzo mocno czuję, że nic w życiu nie jest po nic. Wybaczycie mi filozofanie o życiu zamiast pikantnych historii o wikingach, prawda?
Zajrzyjcie do Agni. To fajna, silna kobieta. I fajnie, że znów w to wierzy. Jestem z niej dumna i cieszę się, i podziwiam! A jej blog, to jest/był naprawdę dobry, pełen emocji i ciekawie formułowanych myśli projekt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz