Błysk. Ktoś stuka obcasami w długich korytarzach. Uśmiechy, talerzyki, kolejne czernie kaw. Błysk. Rozmowa na której nie umiem się skupić, udaję, że nie czuję spojrzenia. Błysk. Żałuję znów, że nie palę papierosa. Błysk. Chwila szaleństwa galanteryjnego w białych ręcznikach, śmiech. Błysk. Naciągam rajstopy na wilgotną jeszcze skórę. Nieprzyjemnie. Poprawiam włosy i rozmazany cień. Błysk. Leżę zmęczona na żółtym śpiworze i majtam stopami bez obcasów. Błysk. Ktoś na parkiecie wygina mnie do tyłu tak, że dotykam czubkiem głowy podłogi. Błysk. Na szpilkach można doskonale balansować, podziwiam tą zdolność. Błysk. Ktoś śpiewając głosem trzech tenorów przykleja się do małej szybki w saunie. Umieram ze śmiechu. Błysk. Miękki biały ręcznik. Odgłos lejącej się wody w nocnej ciszy. Błysk. Leżę na łóżku na skos. Błysk. Leżę na łóżku w poprzek, dotykam stopą gładkiej ściany w zielone pasy. Błysk. Ptaki śpiewają zbyt głośno. Poranne rozmowy, jak to jest być sobą? Błysk. Samochód połyka drogę, pobiegłabym za najdalszy horyzont. Błysk. Szukanie miejsca, którego nie ma, peronu 2 i 3/4. Liczenie numerów domów i badanie podwórek. Przecież musi gdzieś być. Błysk. Zgrzyt klucza w zamku, spokojny oddech. Błysk. Drzemka popołudniowa. Ciepło, cudnie ciepło. Tulipany o żółtych sercach. Błysk. Wchodzimy przez furtkę do domu dudniącego muzyką. Twarze, włosy, muzyka. Błysk. Dance dance dance. Błysk. Stoisz pod ścianą i wiem że przez chwilę patrzysz. Błysk. Keep the distance. Igiełki słów, które topnieją szybko jak płatki śniegu i nie zostaje nawet ślad. Błysk. Does it hurt? Does it hurt? Uśmiecham się i wypijam toasty. Błysk. Dance dance dance, trans. Błysk. Miękka szara bluza, na której zostawiam swój cień do powiek, niezauważenie. Błysk. Otwieram oczy, jest piąta rano, na parkiecie tańczą ostatni w transie, bit nie wdziera się w sen, cichnie. Tylko w mojej głowie. Błysk. Otwieram oczy i w pulsującym rytmie muzyki zastanawiam się czy to noc czy dzień. Błysk. Ciepłe poranne światło na twarzy, herbata w kuchni. Uśmiechy oczu i miny. Błysk. Wychodzimy w zimny poranek, idziemy przez las, wszędzie jest zielono, oddycham głęboko i czuję, że budzę się razem ze słońcem. Błysk. Otwieram oczy na ławce w parku, zasnęłyśmy obie. Jest ciepło i powietrze pachnie wiosną. Szum miasta w tle. Błysk. Wsiadam do autobusu. Błysk. Wbiegam do nie swojej łazienki i wkładam głowę pod kran. Staram się nie myśleć o tym, od jakiego czasu mam na sobie tą samą kreację. Nieważne. Błysk. Samochód połyka drogę. Biegnę za najdalszy horyzont. Błysk. Leżę w krótkim rękawku na trawie nad Wisłą. Czuję pod sobą ziemię. Pies ma miękkie futro i ktoś trzy razy pyta mnie czy chcę kawy, zanim to do mnie dotrze. Uśmiecham się i razi mnie słońce. Błysk. Przechodzę w kolorowym tłumie dobrze mi znanym brukiem ulic, lody topią się szybko. Błysk. Odczarowuję ulicę na której uciekłam, nawet kurtkę mam tą samą co wtedy. Nie jestem sama, teraz jest bezpiecznie. Błysk. Zasypiam w samochodzie. From Kraków to the moon. Błysk Piję wieczorną kawę, pierwszą tego dnia i chyba dlatego tak mocną. Słońce jest coraz niżej. Błysk. Come on and rest your head And I’ll protect you You’ve been running too far Strullin’ for fear You’ve gotta stop sometime soon You’ve been running up hills and running too slow I just keep on running, keep on running Look what you find, look what you find... Błysk. Słucham muzyki, myślę, moje ramiona tańczą, palce na klawiaturze resztką sił. Słowa. Dymki słów. Błysk. Uciekam w sen. Mimo wszytko Thank God I'm alive! Zaraz północ. Nie jestem z kamienia.
Co tu znajdziesz
środa, 2 kwietnia 2014
Notatnik wariatki
Błysk. Ktoś stuka obcasami w długich korytarzach. Uśmiechy, talerzyki, kolejne czernie kaw. Błysk. Rozmowa na której nie umiem się skupić, udaję, że nie czuję spojrzenia. Błysk. Żałuję znów, że nie palę papierosa. Błysk. Chwila szaleństwa galanteryjnego w białych ręcznikach, śmiech. Błysk. Naciągam rajstopy na wilgotną jeszcze skórę. Nieprzyjemnie. Poprawiam włosy i rozmazany cień. Błysk. Leżę zmęczona na żółtym śpiworze i majtam stopami bez obcasów. Błysk. Ktoś na parkiecie wygina mnie do tyłu tak, że dotykam czubkiem głowy podłogi. Błysk. Na szpilkach można doskonale balansować, podziwiam tą zdolność. Błysk. Ktoś śpiewając głosem trzech tenorów przykleja się do małej szybki w saunie. Umieram ze śmiechu. Błysk. Miękki biały ręcznik. Odgłos lejącej się wody w nocnej ciszy. Błysk. Leżę na łóżku na skos. Błysk. Leżę na łóżku w poprzek, dotykam stopą gładkiej ściany w zielone pasy. Błysk. Ptaki śpiewają zbyt głośno. Poranne rozmowy, jak to jest być sobą? Błysk. Samochód połyka drogę, pobiegłabym za najdalszy horyzont. Błysk. Szukanie miejsca, którego nie ma, peronu 2 i 3/4. Liczenie numerów domów i badanie podwórek. Przecież musi gdzieś być. Błysk. Zgrzyt klucza w zamku, spokojny oddech. Błysk. Drzemka popołudniowa. Ciepło, cudnie ciepło. Tulipany o żółtych sercach. Błysk. Wchodzimy przez furtkę do domu dudniącego muzyką. Twarze, włosy, muzyka. Błysk. Dance dance dance. Błysk. Stoisz pod ścianą i wiem że przez chwilę patrzysz. Błysk. Keep the distance. Igiełki słów, które topnieją szybko jak płatki śniegu i nie zostaje nawet ślad. Błysk. Does it hurt? Does it hurt? Uśmiecham się i wypijam toasty. Błysk. Dance dance dance, trans. Błysk. Miękka szara bluza, na której zostawiam swój cień do powiek, niezauważenie. Błysk. Otwieram oczy, jest piąta rano, na parkiecie tańczą ostatni w transie, bit nie wdziera się w sen, cichnie. Tylko w mojej głowie. Błysk. Otwieram oczy i w pulsującym rytmie muzyki zastanawiam się czy to noc czy dzień. Błysk. Ciepłe poranne światło na twarzy, herbata w kuchni. Uśmiechy oczu i miny. Błysk. Wychodzimy w zimny poranek, idziemy przez las, wszędzie jest zielono, oddycham głęboko i czuję, że budzę się razem ze słońcem. Błysk. Otwieram oczy na ławce w parku, zasnęłyśmy obie. Jest ciepło i powietrze pachnie wiosną. Szum miasta w tle. Błysk. Wsiadam do autobusu. Błysk. Wbiegam do nie swojej łazienki i wkładam głowę pod kran. Staram się nie myśleć o tym, od jakiego czasu mam na sobie tą samą kreację. Nieważne. Błysk. Samochód połyka drogę. Biegnę za najdalszy horyzont. Błysk. Leżę w krótkim rękawku na trawie nad Wisłą. Czuję pod sobą ziemię. Pies ma miękkie futro i ktoś trzy razy pyta mnie czy chcę kawy, zanim to do mnie dotrze. Uśmiecham się i razi mnie słońce. Błysk. Przechodzę w kolorowym tłumie dobrze mi znanym brukiem ulic, lody topią się szybko. Błysk. Odczarowuję ulicę na której uciekłam, nawet kurtkę mam tą samą co wtedy. Nie jestem sama, teraz jest bezpiecznie. Błysk. Zasypiam w samochodzie. From Kraków to the moon. Błysk Piję wieczorną kawę, pierwszą tego dnia i chyba dlatego tak mocną. Słońce jest coraz niżej. Błysk. Come on and rest your head And I’ll protect you You’ve been running too far Strullin’ for fear You’ve gotta stop sometime soon You’ve been running up hills and running too slow I just keep on running, keep on running Look what you find, look what you find... Błysk. Słucham muzyki, myślę, moje ramiona tańczą, palce na klawiaturze resztką sił. Słowa. Dymki słów. Błysk. Uciekam w sen. Mimo wszytko Thank God I'm alive! Zaraz północ. Nie jestem z kamienia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz