Co tu znajdziesz

piątek, 11 kwietnia 2014

Mini-lopapeysa

I jak tu znów nie wierzyć w znaki? Parostatek zrobił warsztaty z cudną Ewą D. i jej  MINI Islandią (a także w bardzo miłym towarzystwie Manueli z handimania, która robiła późnijesze warsztaty włóczkowe)! Czyż mogło mnie tam nie być? Moje pierwsze spotkanie z islandzką owcą wypadło pozytywnie, za druty na kablu powinni dostać nobla i podobno nawet nie poszło nam tak źle! HA! Teraz jestem dumną właścicielką mitenek (nie anagramować, co nieustająco robię) z islandzkiej owcy i jeszcze kilku puchatych kłębuszków Alafosslopi. I jeszcze marzenia o własnej całej Lopapeysa czyli tradycyjnym islandzkim swetrze robionym ręcznie z lopi - wełny ichniej owcy. Wełna ta ma niesamowite właściwości, a z ciekawostek dodam, że traktuje się ją jak włos - pierze w szamponie i odżywce do włosów! Ha! To była naprawdę przemiła sobota, dżenderowo dziergał ze mną Wujek Domel (a teraz robi tymi fotkami furrorę na fejsiku, pamiętajcie, dziewiarze mają powodzenie! Knitting is sexy!). Oczywiście, baliśmy się, że pikieta antyżęderowa (akurat była w Cieszynie) wpadnie i zrobi mu kuku za niemęskie dzierganie hehe. No i opowieści o Islandii i kolejne znaki na niebie i ziemi wskazujące TEN kierunek! Mitenki są dwie różne, bo każda dziergana przez kogoś innego, jakoś nie płaczę, że Wujkowi wyszła jego za wąska... przygarnęłam hehe. I z dumą noszę owcę. Paw z owcą. A miny na zdjęciach (by Ania Pillar. i Parostatek) już nie takie harde... ale...  bezcenne...! 




TADAAAAM! 

Brak komentarzy: