Co tu znajdziesz

środa, 1 października 2014

Miasto Umarłych

Jako harcerka wychowałam się od małego na Chłopcach ze Starówki, Kamieniach na Szaniec, Zośkę i Parasol umiałam na wyrywki. Moje egzemplarze mają kartki pomarszczone od wilgoci, bo wypłakałam nad nimi może łez. Chodziliśmy z dzieciakami na herbatę do druhny Władzi, która przeżyła wojnę i obóz k. w Ravensbruck, i opowiadała nam o przedwojennym harcerstwie. Wiecie... jak dobrze nam zdobywać góry i pełną piersią chłonąć wiatr. Była cudowną, uśmiechniętą staruszką, nigdy nie opowiadała nam o tym złym czasie. Ale można przeczytać jej wspomnienia. Ile takich staruszek z wspomnieniami zmiętolonymi po kieszeniach mija mnie co dzień na ulicy...? Jeszcze... Już coraz ich mniej... Jeździliśmy też do Warszawy na Rajd Arsenał, podczas jednego z nich spotkaliśmy się z siostrą Zośki, to było dla mnie dużym przeżyciem. Innego razu z przyjaciółką, w liceum, prowadziłyśmy lekcję o Szarych Szeregach. Stałam w mundurze harcerskim przed całą klasą i kiedy opowiadałam o torturowaniu Rudego, tak łamał mi się głos, że ledwie to opowiedziałam do końca. Stałam na wartach przy grobach i pomnikach, a na głos werbli Apelu Poległych do dziś przechodzą mnie ciarki. Bardzo to przeżywałam, tę naszą historię. Ostatnio zwróciłam na to uwagę w podróży, gdzieś za granicą... brak tablic i pomników upamiętniających ofiary i poległych. U nas na co drugim domu. Miasta podźwignięte z gruzów, stolica poległych.

Wczoraj w kinie nieraz płynęły mi łzy. Czasem ze złości, czasem z żalu.
W tym filmie każdy zobaczy to, co chce zobaczyć. Ten kto chce zobaczyć w nim bohaterów - znajdzie ich. Są tam oczywiście, rzucają się pod kule, ratują innych albo siebie, podają ręce albo zaciskają w nich granaty. Mrą. Są w tym momencie, kiedy nie mają już wyjścia, kiedy wiatr historii sypie im piaskiem w oczy i jednocześnie pcha do przodu. Muszą iść. Byliście kiedyś w muzeum Powstania Warszawskiego? Idźcie koniecznie będąc w Warszawie. Ja chciałabym to wszystkim pokazać - jako przestrogę. 


Kto się nie boi wojny, jest głupi. Ale - nie boi się jej ten, kto jej nie zna. Umierają świadkowie, lękam się pokoleń, które nie mają pamięci. Nigdy nie wiadomo, jacy byśmy byli, jakie mamy w sobie instynkty, co się z nas wyzwoli, kiedy dadzą Ci karabin, każą prosto stać, potem każą przeładować, potem oddać strzał. Mam ochotę natłuc wszystkim, którzy udając hojraków śpiewają sobie przy ogniskach tą pioseneczkę. Rozkaz, rozkaz idziemy ze śpiewem. Wojna, ale frajda. Czy przeżyłabym tych wszystkich szkopów i fritzów żeby opowiedzieć potem świadectwo? Jak wielka wola życia jest w każdym z nas...? A może jednak po prostu zjadłabym tłuczone szkło...? Nie wie tego nikt. Pewnie dlatego bardzo mnie irytuje to: powinni, ja też bym, na pewno, tak trzeba. Film też doskonale pokazuje... marzenie o życiu. I traumę, po której nie wiadomo, jak dalej żyć. Jak oni żyli? Żyją...?

Ja widziałam w tym filmie dzieci. Podlotków. Dziewiętnastolatków, których rozpiera energia życia. Ten wiek, kiedy człowiek nie boi się niczego. A przynajmniej tak mu się wydaje. I wtedy chyba łzy płyną mi najbardziej. Również łzy złości. Chciałabym jak matka jednego z nich natrzaskać im po prostu i wykrzyczeć: nie widzicie, co robicie? Ale mogę tylko patrzeć, jak cali podnieceni składają przysięgę w środku lasu. Jest wieczór, napinają pierś przed dziewczynami, wilgotnieją im oczy. Jest magicznie, jest tajemnica, jest radość. Jest też nadzieja, za którą nie mogę ich winić. A potem już tylko patrzę powoli, jak porywa ich wir zdarzeń, jak przerasta ich cała ta sytuacja. Jak przestaje być zabawnie, kiedy ginie pierwszy przyjaciel. Jak chcą kochać i chcą żyć mimo wszystko. A tylko idą unosząc się na fali gruzów, tamując rany i zostawiając kolejnych za sobą. I strasznie mi się chce płakać nad tym, że te dzieciaki umarły zamiast żyć. Nie chciałabym tego dla tych małych harcerzy w mundurkach. 

Szanuję swój harcerski mundur. A jednak tak mnie uczono i zawsze to podkreślałam i podkreślam - harcerstwo nie jest organizacją paramilitarną. Jest organizacją wychowawczą. Kto uważa inaczej i chce się z dziećmi bawić w wojnę, powinien zabrać zabawki i iść na swoje podwórko. Np na paintballa, rozładować się. Skauting i w tym ZHP obecnie ma wychowywać społeczeństwo obywatelskie, świadome historii - i wagi życia. I obyśmy tacy byli. 

Mało powiedziałam o samym filmie? Jest dobry. Świetna ścieżka dźwiękowa, w odróżnieniu od innych naszych filmów w tej tematyce - film akcji, idealny scenograficznie, naprawdę dobrze nakręcony i zagrany. Mnie się podobały te wstawki z spowolnionym ruchem i muzyką. Nie będę się wstydzić, kiedy pokażą go za granicą. Melodramat? Tak. Ale czy w tamtych czasach były szczęśliwe historie miłosne...?

1 komentarz:

AgNi pisze...

I właśnie po raz pierwszy pomyślałam, że może jednak powinnam obejrzeć ten film.
A poza tym - świetny wpis, dobrze napisany, mocny i mądry tekst. Gratuluję talentu [i zazdroszczę!].