Co tu znajdziesz

czwartek, 9 stycznia 2014

O chłopcu który lubił malować koty

Czytanie w nowym roku zaczynam z dobrą wróżbą! Bajki. Japońskie. Książeczka z kiermaszu, lubię książki ze starymi dedykacjami. Koloniście Sebastianowi L. za wzorowe zachowanie się na kolonii. Raciąż '87. KWK "Lenin". 

O chłopcu który lubił malować koty (w luźnej mej interpretacji)

W jednej z japońskich wiosek mieszkał ubogi rolnik. Miał on dużo dzieci i wszystkie jak mogły, tak pomagały mu w pracy. Tylko najmłodszy ciągle siedział w domu i czytał książki (skaranie boskie...). Oddali więc go na naukę do pobliskiej świątyni. Chłopiec uczył się dobrze i wykazywał duże zdolności, jedną miał tylko WADĘ - nade wszystko lubił malować koty. Gdy oddawał się temu ukochanemu zajęciu, zapominał gdzie i na czym maluje, zdarzało się, że pomalował ściany i kolumny świątyni, nawet święte księgi z których się uczył. Nieraz bonza (mnich - nauczyciel) robił mu wymówki i chłopiec skruszony solennie przyrzekał poprawę. Do następnego razu, kiedy to twórczość znów go nie poniosła i gdy pędzel zamiast kreślić znaki zaczynał żyć swoim życiem i koty zaczynały wymykać się spod jego rąk. Pewnego razu nawywijał pędzlem na ulubionym parawanie bonzy. No, tego już było za dużo - rozgniewany nauczyciel kazał chłopcu zabierać manatki i wynosić się ze świątyni. Zrozpaczony chłopiec zarzucił na plecy tobołek i pociągając nosem ruszył w świat, bo do domu rzecz jasna nie miał po co wracać. Szedł i szedł, mijał pola herbaciane pogrążony w smutku, mijał pola ryżowe nie widząc ich urody. Kiedy zapadła noc i gwiazdy rozbłysły na niebie chłopiec zatrzymał się w sosnowym lesie. O dziwo - stała tam stara świątynia. Zapukał raz i drugi - ale nikt nie otwierał, więc przez uchyloną bramę wśliznął się do środka. Zdziwił się nie widząc nikogo, ale na małym stoliku paliła się oliwna lampka. To dodało mu otuchy i pomyślał: pewnie bonzowie gdzieś wyszli, poczekam tutaj na nich. Rozejrzał się po prawie pustym pomieszczeniu, szukając miejsca do odpoczynku i wtedy... w rogu zauważył biały parawan. Nie mógł się oprzeć pokusie, rozwiązał tobołek, wyjął tusz i pędzel o dalejże malować nastroszone wąsy i wywinięte ogony! Duże i małe, każdy w innej pozie - zapełniały białe płótno. Minęło czasu mało czy wiele - zmęczył się i rozejrzał za miejscem do spania. Duża sala wydawała mu się nieprzyjemna, ale obok znalazł mały schowek, w którym zwinął się w kłębek i zasnął. Przespał dużo czy mało - zbudził go hałas. Świątynia trzęsła się od pisków, tupotów i odgłosów szamotaniny. Przerażony chłopiec nie miał odwagi wyjrzeć nawet ze swojej kryjówki... pragnął tylko doczekać poranka... Z pierwszym pianiem koguta hałasy ustały. Chłopiec ostrożnie wylazł z kryjówki i na środku świątyni zobaczył... martwego, ogromnego szczura! Ale kto go zabił? Chłopiec spojrzał na swoje malowidło. A na parawanie nadal były namalowane jego koty... ale... przedstawione były w zupełnie innych miejscach i pozach, z śladami krwi na pyszczkach i łapach, wytarmoszone i poranione. Tak to chłopiec i jego koty uwolnili starą świątynię od demona dręczącego to miejsce. Po wielu latach chłopiec został słynnym malarzem, a jego prace można do dziś podziwiać w Krainie Kwitnącej Wiśni. 
Hiroshige Utagawa, studium kotów
1. Maria Juszkiewiczowa Czarodziejski Imbryczek, Baśnie i legendy Japońskie 

Brak komentarzy: