Co tu znajdziesz

poniedziałek, 22 lipca 2013

Świętego Juna raniusieńko

A było to tak. Cały tydzień lało jak z konewki, jakby wcale to nie czas pełni lata a jakaś końcówka już letnia, zimna i szara. I przyszedł ten dzień, gdzie noc najkrótsza przed słońcem ucieka w popłochu na kraj nieba, z miseczką z księżyca pod pachą. I wtedy nagle... wyszło słońce! Swaróg się do nas uśmiechnął swoją słoneczną okrągłą twarzą!
I poszły Kuczeryki łazić po skansenie w Chorzowie, chodziły jak białe duszyce, pletły wianki z ziół mdlejących w upalnym słońcu i nuciły i śpiewały. Śpiewały o miłości, jak to Marysieńki i Kasiuleńki się nie wyspały bo chustejki wyszywały dla Jasieńka, a z kolei tą Kasiuleńkę to dwóch chciało, a ona tylko tego Jasia, co potem przyszedł do niej pod okienko i zawołoł coby poszli do biołego Jona... 
A jako że w tych ludowych pieśniach miłości i śmierci ze sobą splecione, a historie miłosne smutne zwykle, to jeszcze smutną pieśń o tym Janku co płynął po wianek ale złapał nie ten dziewczęcy, ino ten śmiertkowy...
Skansen w Chorzowie i Kuczeryki, świętego Juna raniusieńko!

A potem starym zwyczajem dziewczęta gubiły wianki, chłopcy łapali i z dziewczynami nad ogniem oczyszczającym skakali, wszyscy pląsali wokół ognia, który miał nam przypomnieć o "żywym ogniu" jaki zakładali nasi słowiańscy przodkowie.


Dzisiej jech pszeniczce sobótka poliła,
ażebyś ty, pszeniczynko, mi nie ośnieciła.

Ty moja sobótko, polże mi sie żywo,
by pszeniczka dorostała urodnie na żniwo.
Ty moja sobótko, rzuć płomień w niebiosy,
Aby moja pszeniczynka miała złote kłosy.


Brak komentarzy: