Co tu znajdziesz

wtorek, 16 lipca 2013

Chyżonogie ja i płeć wiśni

14. Jeanette Winterson "Płeć wiśni"

"Wszyscy byliśmy kiedyś nomadami i przemierzaliśmy pustynie lub przeprawialiśmy się przez morza po niewidocznych szlakach, czytelnych wszakże dla tych, którzy znali drogę. Od chwili gdy wybraliśmy życie osiadłe i zapuściliśmy korzenie jak drzewa, niezdolni jednak tak jak one rozsiewać na wietrze naszych nasion, doświadczamy tylko plag i gorzkniejemy. Mieszkańcy miasta, o który mówię, pogodzili dwa sprzeczne pragnienia: chęć pozostania na jednym miejscu i porzucenia go na zawsze". 
Książka inna niż wszystkie. Opowieść jednocześnie wielowątkowa i bardzo spójna. Porównałabym ją do mitów, gdzie kilka opowieści mówi tak naprawdę o tej samej zasadzie świata. W "Płci Wiśni" ekscentryczna kobieta zwana Psiarą bierze pod opiekę znalezionego chłopca, którego nazywa imieniem Jordan. Jordan jak rzeka, od której nazwy nosi imię pragnie być w ruchu, chce być odkrywcą. Jednak równie dalekie wędrówki odbywa w swoje wnętrze i wyobraźnię jak te, które odbywa w przestrzeni i czasie. Pod okiem swojego mistrza, na statku, który podróżuje do odległych krain aby gromadzić i przywozić do Anglii niezwykłe rośliny. "A potem zobaczyłem, że ucieczka od samego siebie, to tylko bieg ku sobie, próba dogonienia własnego chyżonogiego ja." Wydarzenia dzieją się w Anglii gdzie purytanie (nie zawsze tak zasadniczy i nieskalani jak na to wyglądają) ścierają się właśnie z wiernymi koronie rojalistami. Kraj odwiedzają fale zarazy i wybuchają pogromy, ale Ci, którzy chcą badać białe plamy na mapach - i tak wyruszają w podróż. Autorka tka barwny patchwork historii i niezwykłych zdarzeń, który filozoficznie rozważa o człowieku i świecie. O czasie, który jest wartością subiektywną i zmienną, o równoległości realności, subiektywności historii, naturze ludzkiej oraz o pięknie i swoistości każdej duszy - o tym wszystkim w pięknych alegorycznych obrazach opowie Wam ta książka.  


"Gdybym miał się znaleźć na Księżycu czy w okolicach Drogi Mlecznej, chciałby czuć, że mam gwiazdy wokół głowy. Chciałbym żeby zdobiły moje włosy, jak na wizerunkach świętych. Chciałbym całym ciałem wyczuwać kosmos, tę pustą przestrzeń z punkcikami światła. Tak muszą to czuć tancerze, tancerze i akrobaci - jako totalną wolność, przez ułamek sekundy". 

Muszę przyznać, że zdarzało mi się już śnić motywy z książkowych fabuł. A jednak po tej książce i tym fragmencie miałam niezwykły sen o płynięciu powoli przez gwiaździste niebo. To jest dobra książka, skoro tak mocno wywołała we mnie wizyjność obrazów. Polecam! 

Brak komentarzy: