Co tu znajdziesz

środa, 26 sierpnia 2015

Małe przygody

Po tak długiej podróży mamy trochę do opowiadania! Za to zastanawiam się dużo nad tym, czy lubicie długaśne wpisy, jak te z Izraela, czy jednak jak trynd mówi: czytanie długich tekstów nie jest ulubionym zajęciem internautów. 
No to dziś zamiast przydługich moich wynurzeń, krótka przygoda z przydrożnym winkiem. Mmmmm domaće wino, takie kupowane od ludzi, którzy stoją przy drodze - mówili KG, musicie spróbować. Faktycznie, sprzedawcy stali przy drodze często, z miodami, przetworami i... butelkami! Długo nas namawiać nie było trzeba, zakupiłam wielką flaszę crnego vina o nazwie Vranac(bo mają crne a nie czerwone, mają też fajne zlepki głosek, językołamaczy), rubinowego w wielkiej zielonej flaszy. Ten dzień kiedy miałyśmy ją wypić był długi i jak zwykle długo wieczorem szukałyśmy miejsca na nocleg, właściwie rozstawiłyśmy namiot już po ciemku, na dziko i mmmm napijemy się zaraz winka. Miejsce było piękne, my zmęczone, milion gwiazd nad nami. O ile nie mylę nocy (bo trochę mi się mieszają) za nami był pięknie oświetlony monaster Đurđevi Stupovi (uwielbiam to ich Đ - coś pomiędzy dź i dż), dookoła grająca świerszczami łąka. Mościmy się w namiotku, miękka trawka, gwiazdy. Wyciągamy wino i papierosy goździkowe "na specjalne okazje". Życie jest piękne. No ale czy mamy zapałki? Są, są, mam zapsy, mam. Tylko... jakosi ciula je włożyła do apteczki, a tam coś się wzięło i wylało... no i nie mamy zapałek, zamokły. Nie będzie dymku idącego do gwiazd. No trudno, wzdych. Aleeeee... mamy wino! Odkorkowuję plastikowy, wielorazowy korek i bierzemy po pierwszym łyku. Mmm... pyszny! Pyszny... syrop truskawkowy. Najlepszy. Och mniami.  Śmiać się czy płakać...? Pozostaje się śmiać z tego, że miła sprzedawczyni się pomyliła, pamiłuj jej Gospodi. Życie i zdrowie psychiczne ratuje nam Ukraina, ostatnią butelką ciepłego Obołonia skitranego w samochodzie. 

Chętnych zapraszam na testy syropku, mmm pycha! Najlepszy! Bałkański! Mam dużą butlę. 


(Są takie miejsca, w których warto się obudzić i odkryć widoki, których się nie widziało rozbijając namiot po ciemku. Okolice monasteru Đurđevi Stupovi, Serbia)

1 komentarz:

AgNi pisze...

Och mamo, namiot z widokiem na monaster... i wino od tych ludzi przy drodze... a nawet, że to syrop truskawkowy!.. I ta apteczka zalana, i to moszczenie się, wszystko, wszystko, o czym piszesz - działa pięknie na zmysły i podrażnia ten szósty, ten od "wyrwać się i dokądś ruszyć"...