Co tu znajdziesz

środa, 5 sierpnia 2015

Dobar dan! (Serbia)


Na początku podróży chciałam napisać tylko: życie jest piękne! Droga pod kołami i pola słoneczników. I tak było! Aż do korka na granicy. W 3h zostałam mistrzem sprzęgła i wciskania się, nasze tajne kryptonimy to Kopytko i Pazurek. Kiedy znajdujemy miejsce na nocleg nad jeziorem w Paliću zdaję sobie sprawę, że po prostu to zrobiłyśmy, wsiadłyśmy w auto i przejechałyśmy do Serbii. Ogólna impresja po 3 dniach, dwóch korkach i autostradzie: mamy fajne drogi i nie mamy korków! Ale pokaże Wam coś, nad Dunajem spotkałyśmy superbohatera! 


Pierwsza domaczna kafa smakuje wybornie. Wieczorem docieramy do Belgradu i zaczynają się przygody. Jest ciepło, przyjaźnie i pięknie, i jakoś tak... Słowiańsko. Często ratuje nas Polski i podobne wyrazy. Belgrad zwiedzamy niezwyczajnie, na rowerach, z pełną energii Milićą i Brankiem, to był szalony dzięń. Zakończył się siedzeniem w kuchni w suterenie z akordeonem i śpiewaniem przez pół nocy, z najlepszymi hostami świata! I długimi pożegnaniami, są na świecie dobre spotkania i niezwykli ludzie. Opowiem Wam o szalonym Belgradzie później, teraz właśnie siedzę w Guczy na festiwalu bałkańskiej muzyki, z każdej strony słychać trąbki, a zwłaszcza EVozore, Evozore, milion razy! Gucza jest w środku gór i jechałyśmy tu z Belgradu pół nocy serpentynami. Dzięki temu obejrzałyśmy wschód słonca nad pustą jeszcze Guczą, teraz już tętni muzyką, moczymy nogi w rzece, słuchamy trąbek i poznajemy piwo stari dobri jelen. To się nazywa wakacje!!! Może dość ogólny skrót... Ale wifi tu nieczęsto. O przygodach opowiem później!

1 komentarz:

Izaraj pisze...

Czytam, zachwycam się..., gdzie to dziewczyno nie byłaś, ech:)