Co tu znajdziesz

środa, 13 maja 2015

Psiebieżka

Jak napomknęłam ostatnio - obawiam się psów trochę. Głównie dlatego, że nie znam ich zachowań i nie wiem do końca czego chcą, co zrobią, czy lubią świeżą ludzinkę albo czy będą chciały oznaczyć teren w moich butach. Z czasem odkrywam powoli, że psy to takie dzieciaki, których główne komunikaty to "nudzę się, pobaw się ze mną" albo "chcę to mieć teraz, tu i już", "szczęśliwy!" a pięć minut później "nieszczęśliwy, pogłaszcz, już nie będę", zresztą badania pokazują, że inteligencją i emocjami psy są jak 2-4 latki. Ale oprócz wewnętrznego psiego dziecka i kanapowca są jeszcze instynkty stadne, hierarchiczne i terytorialne, czyli to pierwotne coś, czego się w niby-oswjonych-potomkach-wilków boję i co czasem z nich wyłazi nagle. 
Najbardziej się boję takich biegających po wsi luzem i podgryzających kostki, i takich wielkich które zza płotu próbują mnie zeżreć, rotwailerów i innych - hodowanych na agresywne. Na wsi u mojej koleżanki jeden taki już parę razy kogoś pogryzł, bo właściciel go wypuszcza, żeby sobie pobiegał. Inny jest wielką krową za małym płotkiem i skacze z pianą na pysku - zawsze mi serce zamiera, że przeskoczy i będzie bolało. Nie mam pretensji o to do psa, tylko do właściciela oczywiście, który jest bezmózgiem i którego powinno się ukarać tak, żeby mu się odechciało. Widziałam już słodkie pitbule i łagodne dobermanki - to zawsze będzie kwestia wychowania i wyszkolenia psa. Właściciel albo jest głupi i źle wychowuje psa, albo sobie z psem nie radzi - oba przypadki są groźne dla otoczenia. 


Jest kilka psów, których się nie boję, którym bym się dała pożreć jakby chciały. Są to głównie Fado i Nefi, oba futrzaste futra, które są po prostu jak dzieciaki. Zresztą trudno się bać futra, które działało przez jakiś czas jako budzik i myjka do twarzy ("Nefi, idź obudź Łu!"). Jest kilka innych piesełów, z którymi sobie nie przeszkadzamy, ale podchodzę do nich jak do dzieci - ostrożnie i trochę nieufnie. Iwonę, którą obserwuję jak pracuje z psicą, a czasem i z innymi psami - podziwiam, i trochę się może uczę, i widzę, że są tacy, którzy mają niezwykły zmysł komunikacji i rozumienia zwierząt. Nie wpływają na zwierzę władzą, krzykiem czy bólem - a jednak nim kierują, odczytują emocje, działają na nie tak, jak trzeba. I właśnie dlatego, że zarówno Pańciowie jak i pieseł wiedzą co i jak - postanowiliśmy wkraść się w ich łaski i wybrać się jako Drużyna Nefi na... psiebieżkę w Złotym Stoku! (Gdyby był konkurs na odpowiednik polski słowa dogtrekking proponowałabym psiebieżkę). Jak kraść to miliony - porwaliśmy się od razu na mistrzostwa Polski, oł jes!


Nowe doświadczenie zawsze czegoś uczy. W życiu nie widziałam tylu psów w jednym miejscu. Tylu różnistych psów! Znacie Psie Sucharki
Małe, średnie i duże, takie do kostek i takie do pasa, szczekliwe, drżące, zaciekawione, rozbawione, podniecone, zagniewane, obojętne, grzeczne albo brykające. Rozszczekane chyba przede wszystkim. Huskie i malamuty próbowały sobie ustawiać hierarchie, małe niby-dobermany (a serio teriery) gdzie stanęły tam się robił jazgot i pusta przestrzeń, co chwila wybuchały jakieś psie sprzeczki. Ludzie reagowali różnie (też ciekawa obserwacja) ale głównie - rozdzielali, odciągali, uspokajali, odchodzili, besztali też. I koniec kłótni, żadnej paniki. Kiedy już po trasie zmęczona zasnęłam na kocyku, zasypiałam przy chórze szczekania, i... zupełnie przestało nas to ruszać. Posprzeczały się? Przestaną. Szczekają? Za chwilę będą leżeć plackiem uspokojone albo się bawić. No przecież to psy. Oswajanie odbyło się gwałtownie ale z sukcesem. (Co pewnie nie zmieni faktu, że agresory dalej będą budziły mój lęk i przechodząc nocą przez jakąś wiochę będę miała pietra myśląc, co tam zostało spuszczone z łańcucha.) 18 km psiej trasy za nami (to była mini, long miała 40!), Nefi doskonale dała radę, czterej pancerni również stanęli na wysokości zadania! Na koniec zdziwko: zadziwiły nas - pozytywnie! - micro-husky z śnieżką na dupsku miszcz dizajnu i piesiak-niekończąca-się-energia, który wygrał z wszystkimi wielkimi zaprzęgowcami na średniej trasie (widzicie tą małą białą pchłę?), i pieso na dwóch łapach i dwóch kółkach (to ten duży czarny i jego wózek). 


(zdjęcia inne niż nasze są ze strony Sheri on Tour i dogtrekking.com) 
A na koniec powiem Wam, że kwitnie już rzepak i mimo że od razu myślę o tym, że znikają na rzecz tego żóltego nasze pola uprawne innych roślin, a także o pszczołach, które lecą na rzepak zamiast zapylać nam inne ziółka i owocki - wygląda on pięknie zwłaszcza na tle gór! Dolny Śląsk <3 ! Ahoj przygodo! 

 

Brak komentarzy: