Potem próbowałam praktiką - ale nie wyszło, same smugi. Wtedy dopiero poznawałam czasy naświetlania, a z kliszą była to niezła zabawa. Później długo nie byłam w tym miejscu i w ten dzień. Potem nie było aparatu. Teraz było wszystko. Wreszcie.
Mimo kolorowych i zakrytych zniczy - magia miejsca pozostała. I oświetlonych twarzy, i wpatrzonych w światło oczu i cieni przemykających na granicy światła... i nie wiadomo w ten wieczór, czy to żywi, czy zmarli przechadzają się pośród świateł cmentarza w Cieszynie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz