Najpierw po rozum czy lepiej do diabła? Wybrałabym chętnie gawrę Misia. Ale przesilenie chyba powoli mija, a raczej nawet jak nie mija, to musi, bo zrobiłam dziś listę "to do" i złapałam się za głowę. Tak to jest, jak od dłuższego czasu się przyjmuje taktykę: oesu, mam tyle do zrobienia, że chyba położę się spać. Teraz narosło, ale oczywiście ogarnę nieogary i połapię końcówki sznurków. Na dobry początek serdecznie zapraszam na II Śląską Potańcówkę Folkową w Katowicach, już w ten piąteczek, piątunio! Zaraz potem mamy plan przywitać wiosnę, ale żeby nie było, że jakiś falstart - to prezentuję Wam z przyjemnością ostatni oddech zimy. W sobotę była Narnia i udział w konkursie "najwolniejsze ślimaki niskogórskie", w niedzielę zawody kajakarskie w spływaniu ze stoku razem z roztopami. Zima pożegnana miodówką chatkowego, to teraz już może być wiosna! Zwłaszcza, że wreszcie czuję powiew nowego, czegoś co może się wydarzyć. Dziękuję tym, którzy dopingowali! I tak, Gosia ma rację, z tym plecakiem na plecach, pędząc na pociąg czuję, że wreszcie jest tak, jak trzeba. I wracając potem w mokrych butach, z siniakiem i skrzywionym kijem nadal to czuję... również dlatego, że dobrze się wraca, kiedy ktoś na cię czeka.
Na dokładkę perypetie z podróży. Najpierw mały chochlik Kolei Śląskich, każe mi się przesiąść w Katowicach. Zakładam wszystko co rozebrałam i wysiadam, po to żeby... przekonać się, że ten sam pociąg jedzie dalej tam, gdzie ja. Wsiadam z powrotem. Ale było to potrzebne, żeby zaraz spotkać Tomka i przegadać z nim całą drogę. W Bielsku jak zawsze nic nie wiadomo, a pani sprzątająca oznajmia grobowo, że informacja przecież czynna do 17:00. Za to Pan Busiarz z początku wesoły obiecuje mnie zawieźć aż pod dom Roczyniaków. Co też robi, ale to ile razy po drodze myślę, że stracę życie (bo gość pobija rekord czasu przejazdu) i co o nim myślę, kiedy nie zatrzymuje się mimo deszczu na przystanku, na którymś ktoś macha... bo przecież k.wa nie będzie się na każdym zatrzymywał. Srsly? Na mój przytyk odpowiada, że każdy już chce mieć piątek Hm. Ten ktoś na przystanku pewnie też chciał. No i koniec przygód, spędzamy wieczór w pięknym, domu, z kominkiem, najmniejszym psem świata i slajdami z Krymu - w cudnie przyjemnej atmosferze. Jeśli nie możesz pojechać na Krym - Krym przyjdzie do Ciebie. Jeżeli nie możesz pojechać na Cypr - Cypr przyjdzie do Ciebie! Zejdzie z piętra wyżej z butelką słońca w ręce! Dziękuję bardzo współtowarzyszom drogi oraz A&M&D&Lucynie eS! Poniżej dowód na to, że Krym noszę w sercu, dowodu dokonał David swoją cudowną maszyną (1975?) <3
1 komentarz:
Hej hej, pozwoliłam sobie nominować Twojego bloga do Liebster Blog Award, mam nadzieję, że odpowiesz na nominację :) Szczegóły u mnie :) http://fitendjami.blogspot.se/ Uściski!
Prześlij komentarz