Co tu znajdziesz

czwartek, 19 lutego 2015

Oro se vilo


W ostatki karnawałowe Oro nam se vilo! Uczyła nas bałkańskiego tańczenia Jola, która jest najlepszą nauczycielką tańców - bałkańskich jak na razie - jaką spotkałam. Jest uśmiechnięta, cierpliwa, pewna tego co robi, tak tłumaczy i pokazuje co zrobić z nogami, że największy tłumok by to załapał. Gdybyście chcieli spróbować albo ją gdzieś zaprosić żeby Was nauczyła - dajcie znać! A najfajniejsze w tańczeniu z nią było to, że widać było wyraźnie, ile radości jej to sprawia, jak bardzo ona się tym cieszy tym dreptaniem małych kroczków w rytm bałkańskiej muzyki. Bałkany tańczą zespołowo, trzymamy się za ręce, wszyscy stawiają te same kroczki, niby statyczne, a jednak pełne energii, zresztą tak jak ich muzyka. Wirujemy wszyscy razem w jednym rytmie. I było tak miło w gronie przyjacielskim wić Oro, w pięknym mieszkaniu naszej Pani Gospodyni, dobrze było robić znów coś nowego, a potem uskuteczniać dzikie tańce łamańce, wydzierać się śpiewając i pozwalać kotu na dezercję. A potem jeść powoli śniadanie w słońcu, w samo południe, przy wielkim stole. Dobrze mieć takich przyjaciół, z którymi można tak się bawić i tak swobodnie się razem z nimi czuć! 


Jo powiedziała mi ważną rzecz, kiedy wypytywałam ją później o to, skąd wzięła te tańce, jak to było z tą miłością bałkańską. Na początku była tym zafascynowana i przekonana, że jak zacznie tych tańców uczyć, to tańczenie kola się rozprzestrzeni, inni też się tym zachwycą i w końcu wszyscy będą te tańce tańczyć. A potem z czasem zrozumiała, że nie wszyscy muszą się zachwycać tym, co ją urzeka w tych tańcach. Ale to nie zmieniło tego, że sprawia jej to radość, ani tego, że chce to robić, bo własnie to w sobie czuje - i robi to z grupą ludzi, którzy czują podobnie. I myślę, że to ważna nauka. I każda rozmowa niesie coś ważnego. U mnie ostatnio z odwagą kiepsko. Nawet kiedy się do czegoś zapalę, to zaraz wymyślę tysiąc powodów, dla których nie, jednak nie. Nie dam rady, ktoś zrobi to lepiej, a jak nie wyjdzie, a jak ludzie nie zechcą, a jak się nie nadaję, a może lepiej nie, itedeitepe. Waham się nad zgłoszeniem do pewnego projektu. Moja przyjaciółka zadała mi wczoraj jedno kluczowe pytanie: co - możesz - stracić? Jeżeli to zrobisz. To pytanie rozbija wszystkie moje wahania i muszę przyznać jej rację. WS powiedział: oczywiście, że może nie wyjść. Zawsze może nie wyjść. Ale dopóki nie spróbujesz, to się o tym nie przekonasz, spróbuj.
No cóż... Dobrze mieć takich przyjaciół! A na foci moje drogie Kuczeryki za kulisami i po godzinach.

1 komentarz:

AgNi pisze...

we love you too :*