Co tu znajdziesz

czwartek, 31 października 2013

Dziurawce

Długo się zastanawiałam czy jednak na przemyślenia o własnym i cudzym życiu nie powinno być osobnego bloga. A jednak to moje Pstrokate życie. Pstrokacizna zakłada pełną gamę kolorów. No i nie umiem swoich stanów emocjonalnych tak zobrazować, opisać trafnie, jak robi to 365agni... Gdybym miała nazwać jakoś nowego bloga, nazywałby się właśnie tak. Dziurawce. Ludzie z dziurą w sercu. 

Chodzą ulicami ludzie, maj przechodzą, lipiec, grudzień... piją piwo w knajpach, kupują chleb, odtwarzają rytm porannych kaw. Może więcej piją wieczorami, a może nie. Może śpią więcej, a może jak ja, nie mogą długo zasnąć, gdy księżyc wędruje po kolejnych stopniach godzin. 

Mają w sercach dziury. Pustą przestrzeń. Mimo starań nie daje się zapełnić. Ta dziurę jakiś ktoś wyrwał, wyszarpał. Żeby sięgnąć czyjegoś serca, trzeba podejść bardzo blisko. Czasem wyciął skalpelem krótkim precyzyjnym cięciem. Czasem szarpał długo i po kawałku, na wylot. Wsadzał patyk, żeby poszerzyć. Wybił, a jednak nie zabił. Z tym się żyje dalej. Niestety. Z czasem organizm próbuje sobie z tą dziurą poradzić, zarasta powoli, zabliźnia się. Ale blizna jest zgrubieniem, które potrzebuje czasu, na początku to tylko cienka błona, już nie ta sama materia, już nigdy ta sama. Bardzo podatna na każdy dotyk, łatwo pęka znów. Czasem chciałoby się umrzeć z rozpaczy, przestać istnieć. Ale się nie umiera. A tu się chodzi, pracuje, uśmiecha. Pije kawy, płaci rachunki, spotyka. Czasem sprawca dziury, próbuje smarować ranę miodem, aby przyspieszyć proces gojenia. Niestety częściej posypuje solą. W sumie nie wiadomo co gorsze... 

Od kiedy sama mam dziurę w sercu, zauważam ze zdziwieniem i zgrozą ile nas jest. Dziurawców. Pokaleczone, poranieni. Oczy nagle zachodzą im łzami, jakby bez powodu. Pośpiesznie i łakomie sięgają po papierosy. Chowają swoje dziury przed ludźmi, ubierają się ładnie żeby je zamaskować. Boją się zranienia znów. Czekają. Czekają, aż się zagoi. Chodzą i czekają, uśmiechają się, ale nie oczami. Obmywają ranę wodą łez. Zaskorupiają. Ja też. 

Dlaczego nagle sobie człowiek zdaje sprawę, że Pestka i Pustka to tak podobne do siebie, łudząco bliźniacze słowa. Trzymają się za ręce, jak dzieci ubrane tak samo. Znajdź szczegóły, które je różnią. Dlaczego... Dlaczego ktoś bardzo bliski potrafi tak nas potraktować. Nagle stać się obcym. I skąd nas Dziurawców aż tyle... I jak to się dzieje. Wyczuwamy się, znajdujemy. Łączymy, wspieramy, kiedy gorszy dzień. Głos który woła i wyciągnięta ręka, gdy znów zanurzamy się pod wodę. To bardzo ważne, żeby ktoś zawołał. Widzimy inne Dziurawce... staramy się pomóc... choć nie umiemy załatać ani swoich ran, ani cudzych. To może tylko czas. A on bardzo powoli zszywa, drobnym ściegiem. 

I nie myśl źle o nikim. Wiem, że to smutna rada... ale bądźcie zawsze czujni. Jeżeli to tylko możliwe. Bo potem już tylko Pustka, której nic nie zapełnia. Ani muzyka, ani dobre jedzenie, ani piwo z przyjaciółmi, ani piękny zachód słońca, ani gładki kasztan, ani tańce, ani alkohol. Próżnia, która otacza nagle nagą Pestkę. Tą, która musi przetrwać. Ale jest nagle sama. Spustoszenie, gnije to, co jest miąższem. Pustka i Samotność dopóki nie minie czas. Dopóki nie odrobimy płacząc nad zeszytem najtrudniejszej lekcji - samotności. Bycia z sobą samym. Na piątkę. Dopóki nie przyjdzie ktoś... Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć, trzeba marzyć. Trzeba dmuchać na zimne, na gorącym się sparzyć, w szarej smutnej godzinie na swój los się odważyć. I wierzyć, mimo wszystko wierzyć, że jest się tego wartym. Mimo dziury. Mimo wszystko.



3 komentarze:

A.G. pisze...

Zaczęłaś od tego, że nie potrafisz pięknie zobrazować tego, co czujesz...moim zdaniem potrafisz! Przeczytałam i... zabrakło mi oddechu. Bo tak pięknie, bo tak trafnie, bo (niestety) to tez o mnie.
Czas pomaga, ale i tak już nigdy później nie jest tak samo. Jest się już innym. Czasami chciałabym umieć kochać tylko siebie.

Agnieszka S. pisze...

O tak, potrafisz, nazywasz to właśnie, co się z nami, podziurawionymi, dzieje. I wierzę głęboko, że napiszesz też kiedyś, co się dzieje potem. I że znowu ja i A.G. będziemy kiwać głowami - tak tak, właśnie, zgadza się, tak tak.

A.G. pisze...

:)