Co tu znajdziesz

wtorek, 8 stycznia 2013

Kiełbasobus

Wczoraj, nagle, podczas śpiewania Grześ zaczął się skręcać ze śmiechu zerkając w kierunku mej skromnej osoby, która z rozdziawioną paszczą wydzierała się wniebogłosy pod niebiosy, (zrobiło mi się wpierw nieswojo gdyż pomyślałam, że aż tak źle mi dziś idzie), a następnie wykrztusił: bo mi się o kiełbasie przypomniało! Uznałam więc, że wspomnę o tymże sporcie i tutaj, skoro mój śpiewający wizaż jest w stanie nagle wydarzenia kiełbasiane przypomnieć. Działo się to w roku ubiegłym a.d. 2012, w drodze na sylwestra autobusem marki niepolskiej Polskibus. Dramatyczna relacja bieżąca z rosnącą kulą w gardle. 
   Na początku jest miło. Zakładam słuchawki i Kasia N. mi śpiewa, że patrzy w zachwycie jak słonce się wkłuwa promieniami w noc. Zaczyna się już 3 minuty po wyjeździe. Jest naprawdę niewiele zapachów które tak BARDZO sprawiają, że żołądek mam natychmiast w przełyku. Żarcie kiełbasy w komunikacji autobusowej dalekobieżnej naszym sportem narodowym! Naprawdę bez tego by się nie obeszło, teraz wali tym na całej przestrzeni a oni siedzą, trawią i oddychają (oby tylko) tym szajsem. Zaraz się porzygam. Jeszcze 3 godziny :-( A miało być tak pięknie. A jest publiczne gównojedztwo. Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze.
Po tejże przygodzie miałam solenne postanowienie, że jeśli tylko ktoś wyciągnie kiełbasę w drodze powrotnej - nażrę się czosnku z wędzoną makrelą i gotowanym jajkiem oraz rozleję piwo. Jak się bawić to bawmy się wszyscy. Udanych podróży!

p.s. Dodam, że jest to opis stanu psychicznego tamtego momentu i nie ma na celu obrażania mięsożerców ani nikogo w ogóle, to tylko zdegustowanie wydzielaniem nie dla wszystkich przyjemnych zapachów, w miejscach publicznych, gdzie nie da się przewietrzyć.

Brak komentarzy: