Co tu znajdziesz

niedziela, 23 czerwca 2013

Nauczyciel Sztuki

Szczęśliwa trzynastka! 
Wreszcie - bo już od jakiegoś czasu chodzę myślami wokół książek nieopisanych a przeczytanych. 
Tutaj ukłon dla FBI za motywowanie mnie do ubierania myśli w pstrokate słowa! 

13. Wojciech Kłosowski "Nauczyciel Sztuki"

"Jakie to dziwne - pomyślał - potrafię rozpłatać człowieka i nawet palec mi nie drgnie. A tutaj drżę cały jak pajęczyna na wietrze."

Pierwsze wydarzenia książki przeniosły mnie na dwór książęcy w XVI-wiecznej Hiszpanii, gdzie to rozpoczyna się właśnie turniej o tytuł nauczyciela szermierki dla książęcego syna. "Przeniosły mnie" jest celowo użytym określeniem - ponieważ dawno mnie tak książka nie wessała, nie mogłam się oderwać. Wartka fabuła prowadziła mnie w krótkich interwałach przez szereg wydarzeń odległych od siebie w czasie i przestrzeni. Bardzo mi to tempo książki odpowiadało, zwłaszcza dlatego, że każdy wątek był interesujący i żaden nie był przez to zaniedbany. 

Ogromnie polubiłam bohaterów tej książki, świetnie i wyraziście narysowanych piórem. Tak bardzo, że w miarę czytania książki coraz bardziej obawiałam się, że autor za chwilę ich ukrzywdzi... (pięknie, dziękuję Ci Gro o Tron za utrwalony mechanizm niepokojenia się o bohaterów). Polubiłam i rudowłosą nauczycielkę matematyki (oj tak) i nieco zagubionego szermierza, mądrego księcia (cóż za wzór mądrego władcy, każdy by chciał takiemu oddać swój miecz...) i jego trójkę dzieci, z czego każde inne i każde charakterne, każde na swój sposób uczące się życia (niezależnie od woli dorosłych). I ta pasja wkładana w czynienie wszystkiego, czego się tylko tknie... czy to liczby, czy to gwiazdy, czy to ostrza, czynienie ze wszystkiego Sztuki. 

No i wreszcie docieram do sedna - do Mistrza. Nie wiem czy wy również, ale ja tęsknię za postacią mistrza. Tego który czuwa i który WIE. Nosi w sobie ziarna mądrości, by zasiewać je wśród ludzi, niby niepozornym przypadkiem.  Mistrz, którego opisał Wojciech to archetyp mistrza. Ten który wie, ale to nie znaczy, że się nie myli. Z każdego zdarzenia wyciąga naukę. Wszechstronnie biegły w walce, ale i w filozofii. Nie tylko patrzy - ale też widzi. Nie napomina - rozsądnie prowadzi. Pozwala popełniać błędy - pozwala się uczyć. Rozumie. Jest dumny z postępów ucznia. Niejeden mistrz i mistrzyni już weszli do mojego życia, niestety niewielu z nich pozostało przy mnie - są jednak we mnie. Bardzo głęboko. Mimo to cały czas tęsknię za mistrzem. Mistrz Abraham jest dokładnie taki, jaki być powinien. 

Bohaterzy tej powieści są w pewien sposób modelowi. Nie przeszkadza mi to, wręcz to hołubię i bardzo sobie cenię! Są czytelni i barwni, a ja lubię wiedzieć z kim obcuję. To jak polubić kogoś od pierwszego spotkania. A to było naprawdę niezwykłe spotkanie. Zwłaszcza, że postacie te poruszają się w kręgu bardzo mi bliskim - wiedzy (nauki) traktowanej niemalże jak gnoza, sztuki walki nie będącej celem w samym sobie, ale jedynie drogą do samodoskonalenia, relacji między ludźmi, które są mądre i rozumiejące - mądrością płynącą z obserwacji i chęci zrozumienia drugiego człowieka. 

Czy można tej książce coś zarzucić? Moje religioznawcze oko wychwytuje tylko jedno nieco zbyt oczywiste rozróżnienie między postaciami pozytywnymi i negatywnymi. Widzę to dopiero patrząc na całość, nie czułam tego w trakcie czytania (tu pochwała za naprawdę fachowe zasupłanie intrygi i sprytne podsunięcie pod nos czytelnika klucza do zagadki, mnie zmylono!). A jednak jakby zliczyć końcowo pozytywne postacie po stronie wiernych i niewiernych wychodzi pewna dysproporcja - być może celowa... I nawet nie chodzi mi o zbytnie zaczernienie jednych, co o zbytnie wybielenie drugich. Staram się nie odebrać Wam radości czytania, wybaczcie zawoalowane ogólniki! Ale jak tu powiedzieć wiele nic nie mówiąc... tylko mistrzowie to potrafią! 

Wojtkowi gratuluję świetnego pióra i obserwacji serc ludzkich! No i - czekam na ciąg dalszy!
I na koniec jeszcze ukłon za bardzo dobre, klimatyczne ilustracje dla ilustratorki! 

"- W jakim celu godzi się dobywać broni?
- Ku obronie słabszych i przestrodze niesprawiedliwych. (...)
- Na końcu miecza zawsze wisi śmierć."

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo trafna recenzja :)