Tutaj miało być zdjęcie. Z tych naprawdę udanych, strzelone z ukrycia, z samochodu. Wyjątkowe, zrobione w ładnym, ciepłym świetle.
Wyjątkowo pamięć aparatu oznajmiła błąd i już nie da się go odzyskać. Ale nie poddawajmy się.
Na zdjęciu widać pochylającą się Paulinę w szarym płaszczyku i sukience, włosy spięte w kucyk, czerwone mitenki na nadgarstkach tworzą ładny akcent kolorystyczny.
Przed nią klęczy babuszka, babuleńka, w chusteczce i płaszczu. Obok stoją dwie kule.
W tle jesienny pejzaż wiejski radomskiej wsi, wejście do domu, płot i ławeczka, ktoś z rodziny stoi za nimi. Postacie wpatrują się w siebie i uśmiechają.
Didaskalia: W momencie zdjecia babcia mówi do Pauliny z przeciągającym samogłoski, radomskim akcentem: o jak Pani ładnie wygląda!
Każdy z Was zna taką staruszkę, z promienną twarzą i uśmiechającymi się oczami w pomarszczonej jak jabłuszko twarzy. Pani Bronka ma 94 lata (!) i schorowane plecy i nogi. Przygięta do ziemi, porusza się prawie na czworakach, choć niby o dwóch kulach, cała się kolebie na boki jak tak idzie. W mieście pewnie leżałaby przykuta do łóżka, tutaj na wsi zasuwa w odwiedziny do sąsiadki. Przyszła do nas na herbatę, otworzyłam drzwi - a tam ona wdrapywała się na czworakach po schodkach z trudem. Ale jak już się wdrapała... To uśmiech rozjaśnił całą kuchnię!
Pani Bronka za młodu jeździła wozem po wsiach i targach i sprzedawała kosze w rejonie zwoleńskim, kosze ze wsi Lucimia, słynnej wsi plecionkarzy. Dziewczyny poznały ją siedem lat temu, jak jej mąż jeszcze żył i oboje razem wyplatali. Na starym zdjęciu oboje prezentują szerokie uśmiechy. - To był dobry mąż - mówi - dobry mąż. Tyle lat razem przeżyli, chyba z 60. Wszystko pamięta, Pani Bronka umysł ma jak nastolatka, o wszystko wypytuje wszystko chce wiedzieć, wszystkiego ciekawa. Niejeden młody nie ma takiej otwartości... Może to z wiekiem przychodzi? Słucha uważnie, ma otwarty umysł i otwarte serce. Choć ciało nie domaga - nie biadoli i nie skarży się. Nad wspominką o śmierci męża broda jej zadrżała, dla młodych - kiwa głową - ma wyrozumiałość, choć się martwi. Cud kobieta. Patrzy bystrym okiem badawczo na nasze twarze, aż się zawstydzam tą swoją młodością przy jej pomarszczonej twarzy i czuję jak dziecko. Ściskamy się mocno. Poprawia chustkę, wypija herbatkę i odpełza po swojemu na ławeczkę przed domem, obserwować wieś, pogadać z kimś.
W nowym roku życzę Wam samych takich cudnych ludzi jak Pani Bronka i niezwykłych spotkań na Waszych drogach. I umysłów otwartych na nowości! I kart w aparatach niepadających, też. Pani Bronce długiego jeszcze życia. Nam wszystkim - bądźmy jak ona, promykiem.