Co tu znajdziesz

wtorek, 16 października 2012

Zapachy z podróży


Kiedy wracamy do domu, nasz kot pieczołowicie i z dużą starannością obwąchuje brzegi nogawek moich spodni. Są tam zapachy wszystkich dróg, które przejechałam, przespacerowałam, przeszłam w podróży...

Jestem przekonana, że w ten sposób poznaje naszą drogę, że samym tylko czułym nosem widzi obrazy naszej drogi...

...widzi nosem pociąg CD wiozący nas z Czeskiego Cieszyna do Prahy, jego ciche wnętrze i widok zza okna na czyste perony i wolno przesuwające się obrazy. (Z rozczuleniem wspominam pierwszą podróż czeskimi pociągami, na Arsenał do Warszawy, z drużyną harcerską, wtedy ten czysty pociąg, wygodne siedzenia i przeszklenia wydawały nam się innym światem...)

Wciąga praskie powietrze, zapach osadza my się na wąsach... bada zapach hostelu w którym spałyśmy (nie da się ukryć - dość specyficzną mieszaninę zapachu ludzi i dezodorantów i czeskiej chemii), a następnie podniecający zapach niesamowitości, zapach oczekiwania na coś długo wyczekiwanego - sali kongresowej, w której wysłuchałyśmy koncertu na dwa głosy - Mistrza Życia i Pani Śmierci. 

Uważnie bada kurz z wszystkich praskich uliczek, widzi każdego kota, przy którym się na chwilę zatrzymałam okiem lub dłonią. Poznaje nosem każdą knajpkę w której nam przyszło coś zjeść lub wypić (tu oblizuje ze smakiem wąsy). Również tą lokalną, w której podglądałyśmy zabawę Czechów w średnim wieku i podsłuchiwałyśmy niespodziewanie ich czeskich wielogłosowych śpiewów. A pachniała tym, czym u nas knajpy już nie pachną - dymnym zapachem papierosów! (Aż dziw bierze jak się od tego odzwyczaiłam...) 



Potem zbiera zapachy polskiego dusznego pociągu i mokrych liści w kłodzku nocą, kałuż na starym bruku i knajpki na rynku. A potem przebiega z nami w myślach drogę na Kukułkę wśród pozłoconych traw i panoramy wszystkich gór dolnego śląska. Potem jeszcze tylko zapach dzieciaków i kawy z Madagaskaru i już ciężki zapach autobusu. Ścieżka do domu i już już, dociera jak po sznurku do fotela na którym przewiesiłam spodnie. 


Koniec ścieżki, kot już skończył podróż w tych kilku mgnieniach oka, którymi go obserwowałam. Wzrusza ogonem i idzie dalej, nie ma się czym fascynować, podróż jak podróż. A w ogóle to przecież już wróciłyście. Więc o co ten szum? Miau?

czwartek, 4 października 2012

Zjeść jesień

Jesień jest najsmaczniejsza!!!



A teraz trwa szał jedzeniowy:
Najpierw Kiermasz Żywności Zdrowej i Ekologicznej w Gliwicach, który dał fioletową jak bakłażan paprykę, jarmuż wspaniały, miody (nawet ze spadzi iglastej choć jej w tym roku mało maleńko), pszczele pyłki, dżemki, warzywa. Potem odwiedziny u Lucyny Łucji, które zaowocowały słoneczną dynią, sokiem z pigwy i ogórkami naburmuszonymi w słoikach. A następnie odwiedziny u Ojców które przyniosły rwane na drabinie jabłka zimowe, rzodkiewki w trzech kolorach i kukurydzę podebraną sąsiadowi, hihi! A teraz tylko nie umrzeć z przejedzenia i zmarnować jak najmniej z tych cudowności! A grzybki tu widoczne zebrane jeszcze w górach, potknęłam się dosłownie - ja chyba tylko tak zobaczę grzyba, jak mnie podgryzie w stopę, za to, że na kapelusz nastąpnęłam. 

Dlatego wczoraj: Mamut z jarmużem na czosneczku i kaszą gryczaną z soczewicą :-) Dziś ogórkowa z Łucjowych ogórków. Sezonowo, ogródkowo - tak najlepiej!
Uwielbiam jeść jesień!!!
Smacznego!!!